W czerwcu Izrael przegrał z Polską w Warszawie aż 0:4, ale teraz – zdaniem Kownackiego – to będzie zupełnie inny zespół.

„Izrael na pewno jest inną drużyną u siebie, a inną na wyjazdach. Będzie zdecydowanie groźniejszy niż w Warszawie. To ofensywny zespół, ma dwóch bardzo klasowych napastników. Na pewno trzeba uważać na ich strzały z daleka. Np. Eran Zahavi z 11 goli w eliminacjach aż pięć strzelił zza pola karnego. Nie można zostawiać im miejsca przed polem karnym. Grają trójką z tyłu, ich wahadłowi są bardzo ofensywni i tutaj trzeba wykorzystać te wolne przestrzenie w bocznych sektorach” – powiedział na pytanie PAP Kownacki, który przebywa w Warszawie na zgrupowaniu kadry Polski.

Reklama

Biało-czerwoni w ośmiu meczach grupy G zdobyli 19 punktów i są już pewni awansu na mistrzostwa Europy. Teraz kluczowa będzie selekcja pod kątem przyszłorocznego turnieju.

„Wydaje mi się, że nie wszystkie miejsca są jeszcze obsadzone. Wiadomo, że jest trzon drużyny, mający pewną pozycję w kadrze. To normalne, ale sądzę, że tych miejsc jest jeszcze sporo. Teraz powołanie po raz pierwszy dostał Kamil Jóźwiak, co pokazuje, że selekcja trwa i kadra nie jest zamknięta. Czasu jest dużo i jednocześnie mało, dlatego tak naprawdę nasze występy w klubie będą decydować w głównej mierze o tym, kto się znajdzie w kadrze na Euro 2020” – przyznał piłkarz, który po okresie wypożyczenia został wykupiony przez Fortunę Duesseldorf z Sampdorii Genua.

Kownacki uczestniczył w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Rosji, ale w tym roku grał w kadrze bardzo niewiele.

Reklama

„Było dużo kontuzji. Tak naprawdę praca, którą wykonuję w Niemczech, dużo zmieniła i na początku trudno mi było przystosować się do tego. Inna pozycja na boisku, inne bieganie, inne parametry wydolnościowe i biegowe. Na pewno pomogło mi to w poprawie tych wskaźników. W drużynie klubowej jestem jednym z tych, który ma te parametry najlepsze. Średnio na mecz wykonuję około 35 sprintów, więc to duża wartość. Piłkarz z takimi parametrami szybkościowymi jest bardziej narażony na urazy mięśniowe. Miałem takie problemy, wprowadziliśmy w klubie pewne modyfikacje w treningu i w przygotowaniu do zajęć. No i po ostatniej kontuzji od miesiąca nie ma żadnych niepokojących sygnałów. Mam nadzieję, że ten pech już jest za mną” – stwierdził 22-letni zawodnik.

Wiosną w barwach Fortuny zdobył cztery bramki w Bundeslidze, ale w tym sezonie nie ma na razie goli i asyst.

„Czy to jest dla mnie problemem? Na początku byłem spokojny, teraz troszkę pojawiła się niepewność, zdenerwowanie. Ale odbyłem dużo rozmów w klubie i trener mnie uspokajał, podbudował. Mimo braku tych liczb tak naprawdę gram w większości meczów. Trener powiedział mi, że praca, jaką wykonuję na rzecz drużyny Fortuny, mimo braku moich goli, jest bardzo ważna. On jest ze mnie zadowolony i wie, że te gole w końcu przyjdą. Ja też jestem o tym przekonany. Na pewno nie pomagały mi kontuzje, bo gdy już łapałem rytm, to za chwilę zdarzał się uraz i trzeba było wszystko budować od początku” – wytłumaczył.

Piłkarz przyznał, że jest bardzo niezadowolony ze swojego występu we wrześniowym meczu eliminacji Euro 2020 z Austrią w Warszawie (0:0).

„Zagrałem słabo. Po czasie mogę przyznać, że to był mój pierwszy mecz w kadrze w takim wymiarze po długim okresie i - szczerze mówiąc - czułem tremę, jakby to był debiut. Sam się tego nie spodziewałem. Teraz, analizując mecz z Austrią, myślę, że pojawiły się u mnie emocje. Początek był słaby, kilka niedobrych zagrań. Dopiero pod koniec pierwszej połowy pojawiły się przejawy czegoś lepszego, ale to za mało. Wyciągnąłem z tego wnioski, dużo się od tego czasu zmieniło. Każdy z nas chce najlepiej. Czasami nie wszyscy kibice to rozumieją. Przecież gdyby nie zależało mi na zwycięstwie i dobrej grze, to dawno zakończyłbym karierę” – podkreślił reprezentant Polski.

O tym, jak można być krytykowanym po meczu, Kownacki przekonał się jeszcze w czasach występów w Sampdorii Genua.

„Pewnego razu, gdy nie wykorzystałem rzutu karnego w 94. minucie, dostałem kilkaset wiadomości od zdenerwowanych kibiców. Co pisali? M.in. obraźliwe słowa, a niektórzy dołączali zdjęcia swoich kuponów z zakładów bukmacherskich. Twierdzili, że przeze mnie przegrali jakąś kwotę. Jeden domagał się nawet, że powinienem mu kupić za to iPhone’a. Dla mnie najgorsze było nawet nie to, co do mnie pisano, ale w jakich ilościach. Przecież ja nikogo nie skrzywdziłem, chciałem jak najlepiej wykonać ten rzut karny. Oczywiście nie odpisuję na takie wiadomości. Kiedyś, gdy byłem młodszy i głupszy, czytałem je, ale teraz już nie…” – przyznał zawodnik.

Sobotni mecz w Jerozolimie z uwagi na napiętą sytuację w tym kraju stanął pod znakiem zapytania, ale w środę zapadła decyzja, że biało-czerwoni polecą zgodnie z planem do Izraela.

„Nie chcę za dużo mówić na ten temat. Każdy z nas ma swoje przemyślenia. Dostaliśmy zapewnienie z PZPN, iż polecimy tam w momencie, gdy będzie na sto procent pewne, że jest bezpiecznie. Jeżeli zapadła taka decyzja, to musi tak być. Jedziemy i najważniejsze jest to, żeby zagrać tam mecz i zdobyć trzy punkty” – stwierdził Dawid Kownacki.

Początek sobotniego meczu o godz. 20.45 czasu polskiego. Trzy dni później biało-czerwoni - na zakończenie eliminacji - podejmą w Warszawie Słowenię. (PAP)

bia/ af/