Szpital - co było sporym zaskoczeniem - nie wydał zwyczajowego oświadczenia o stanie zdrowia pacjenta. Jedynie Luque na swoim koncie na Instagramie zamieścił zdjęcie z Maradoną. Piłkarz ma na głowie duży opatrunek.
Za samochodem, którym Maradona został zabrany ze szpitala, jechał konwój aut z kibicami, którzy mieli zdjęcia swojego idola. Kapitan drużyny mistrzów świata z 1986 roku został przewieziony do domu w Tigre w północnej części Buenos Aires, w pobliżu swoich dwóch córek Dalmy i Gianniny.
"Chodzi o to, aby Diego był otoczony przez ludzi, którzy są mu najbliżsi i pomogą mu wyzdrowieć. Nadal konieczna będzie obserwacja psychologiczna i medyczna" - dodał Carlos Diaz, psycholog i członek zespołu medycznego leczącego byłego piłkarza.
Prawnik Diego Maradony, Matias Morla tuż przed jego wyjściem ze szpitala przyznał, że jego klient "przechodzi chyba najtrudniejszy moment w życiu".
60-letni Argentyńczyk trafił pod opiekę lekarzy 2 listopada w związku z nietypowym zachowaniem. Początkowo media podawały, że miał objawy depresji, anemię i był odwodniony, ale badania wykryły krwiaka podtwardówkowego. Luque stwierdził, że prawdopodobnie przyczyną jego powstania był jakiś wypadek, ale słynny pacjent powiedział, że nie pamięta niczego takiego.
Maradona, obecnie trener klubu Gimnasia y Esgrima, w przeszłości wielokrotnie trafiał do placówek służby zdrowia. Przeważnie było to konsekwencją rozrywkowego trybu życia. Media pisały wprost, że "flirtuje ze śmiercią".
W styczniu ubiegłego roku został przyjęty do szpitala ze względu na krwawienie w układzie pokarmowym, a dwa lata temu zasłabł na meczu Argentyna - Nigeria podczas mistrzostwach świata w Rosji. W 2007 roku sam zgłosił się do kliniki w Buenos Aires, szukając pomocy w walce z nałogiem alkoholowym, a trzy lata wcześniej miał poważne problemy z sercem i oddychaniem, co łączono z braniem kokainy. Potem był na odwyku narkotykowym na Kubie i w ojczyźnie, a następnie poddał się operacji zmniejszenia żołądka, co pomogło mu schudnąć.