W kwietniu ubiegłego roku 12 klubów ogłosiło powstanie Superligi, nowych rozgrywek piłkarskich w Europie, które miały stanowić konkurencję dla prowadzonej przez UEFA Ligi Mistrzów i zrzeszać najsilniejsze zespoły Starego Kontynentu. Na starcie organizacja mogła liczyć na wsparcie banku JP Morgan w wysokości czterech miliardów euro, które miały zostać podzielone pomiędzy 20 uczestników. Pula nagród w Champions League jest dwa razy mniejsza i dzielona jest na 32 drużyny.
Po protestach kibiców, polityków i wskutek twardego stanowiska UEFA i FIFA dziewięć klubów wycofało się z projektu, ale organizacja, do której należą wciąż Juventus Turyn, Barcelona i Real Madryt, pozostała i zamierza walczyć o swoje prawa. Najpierw pozwała piłkarskie centrale do sądu w stolicy Hiszpanii, ale ten orzekł, że władny rozpatrzenia sprawy jest TSUE.
W procesie sądowym Superliga zamierza dowieść, że UEFA i FIFA stosując praktyki monopolistyczne "działają niczym kartel i utrzymują dominującą pozycję na rynku" organizacji klubowych rozgrywek w Europie. Poza tym, blokują klubom możliwość występowania w konkurencyjnych rozgrywkach, co ma być niezgodne z przepisami Unii Europejskiej dot. konkurencji między spółkami.
Z kolei UEFA i FIFA liczą, że TSUE poprze ich stanowisko, że mogą zgodnie z prawem blokować przystąpienie klubów do rozgrywek pod innymi auspicjami i karać nie tylko organizację, ale i pojedynczych zawodników za udział w takiej rywalizacji. Ich argumentacja odnosi się do ochrony wyjątkowego miejsca sportu w europejskim społeczeństwie, umożliwienia uczestniczenia w zmaganiach wszystkim krajom lub klubom, a nie tylko wybranym i zaproszonym oraz finansowania futbolu dzieci i młodzieży, ze szczególnym uwzględnieniem państw najmniej zamożnych.
W zaplanowanych na poniedziałek oraz wtorek wysłuchaniach i odpowiedziach na pytania wezmą udział sędziowie z 15 z 27 krajów członkowskich Unii Europejskiej (UE). Jak zauważyła agencja Associated Press (AP) zapowiadając proces, większość rządów państw UE jest przeciwko Superlidze. Wyrok spodziewany jest za kilka miesięcy, zapewne już w 2023 roku, a według AP będzie to "najważniejsze orzeczenie dot. sportu od czasu słynnego prawa Bosmana", które w 1995 roku zrewolucjonizowało transferowy rynek na świecie.
Decyzja niekorzystna dla UEFA i FIFA mogłaby stanowić cios także dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), który do tej pory skutecznie broni się przed pomysłami organizacji "prywatnych" igrzysk.