Jagiellonia po raz kolejny zupełnie przespała początek meczu, ale w przekroju całego spotkania było widać, że jej piłkarze są od gości wolniejsi, mniej agresywni w odbiorze piłki i mniej dokładni w jej rozgrywaniu. Lubinianie od początku zdominowali środek boiska, grali z pomysłem, atakując często skrzydłami. Już w 3. minucie były napastnik Jagiellonii Patryk Tuszyński powinien zdobyć gola dla Zagłębia; jego strzał głową obronił jednak Marian Kelemen, a dobitka z trzech metrów trafiła w boczną siatkę. Ale kilka minut później słowacki bramkarz był bezradny przy strzale Tuszyńskiego z linii pola karnego i goście objęli prowadzenie.
Mimo straty bramki Jagiellonia nie potrafiła przejąć inicjatywy. Co prawda w 14. min po rzucie rożnym strzał głową Tarasa Romanczuka wybił Tuszyński ze swojej linii bramkowej, a dobitkę Cilliana Sheridana obronił Dominik Hładun, ale to było tyle, ile można powiedzieć o dobrych sytuacjach w tej połowie zespołu Jagiellonii. Pozostałe akcje to niecelne uderzenia głową Karola Świderskiego i zablokowany strzał Marko Poletanovica.
Kiedy wydawało się, że Jagiellonia jednak opanowała sytuację na boisku, padł drugi gol dla lubinian. Bartosz Kopacz idealnie dośrodkował z prawej strony, po raz kolejny nie popisali się stoperzy Jagiellonii, a Damjan Bohar z bliska dopełnił formalności.
Trzy minuty później znowu na listę strzelców wpisał się Tuszyński. Zagłębie przeprowadziło kontrę "czterech na dwóch" a napastnik miedziowych sprytnym strzałem pokonał Kelemena. Po konsultacji VAR sędzia Krzysztof Jakubik ocenił, że Tuszyński nie był na spalonym i gol został uznany.
Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji schodzących do szatni piłkarzy Jagiellonii pożegnały gwizdy zmarzniętych kibiców. Początek drugiej połowy mógł dawać im nadzieję na jakieś emocje, bo w 47. min po rzucie rożnym nieźle głową uderzył Mitrovic, ale Hładun, choć z trudem, strzał ten obronił. W odpowiedzi jednak Sasa Balic zagrał płasko wzdłuż bramki Kelemena, a Bartłomiejowi Pawłowskiemu niewiele zabrakło, by trafić do siatki.
Jagiellonia zaczęła dłużej rozgrywać piłkę, bo goście cofnęli się i czekali na kontrę. Kiedy jednak zaczęli grać pressingiem jeszcze na połowie białostoczan, ci od razu mieli problem.
W 64. min Jagiellonia mogła zdobyć przynajmniej honorowego gola, ale Poletanovic minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego.
Na kwadrans przed końcem gry już było widać, że nie powtórzy się sytuacja z Krakowa, gdzie w meczu z Wisłą białostoczanie w drugiej połowie odrobili straty i uratowali przynajmniej remis. Do tego w 84. min goście zdobyli czwartą bramkę, po raz kolejny wykorzystując fatalny dzień Jagiellonii i indywidualne błędy jej obrońców. Tym razem przy płaskim dośrodkowaniu Balica w polu karnym pomylił się Guilherme, piłka trafiła do Pawłowskiego, który miał nawet czas, by ją przyjąć przed strzałem pod poprzeczkę.
Kilka minut później Pawłowski ośmieszył dwóch obrońców Jagiellonii, ale przegrał pojedynek z Kelemenem. W ostatniej minucie z dystansu strzelał jeszcze Filip Starzyński, ale słowacki bramkarz gospodarzy również nie dał się pokonać.
Jagiellonia Białystok - KGHM Zagłębie Lubin 0:4 (0:3)
Bramki: 0:1 Patryk Tuszyński (6), 0:2 Damjar Bohar (37), 0:3 Patryk Tuszyński (40), 0:4 Bartłomiej Pawłowski (84)
Żółta kartka - Jagiellonia Białystok: Lukas Klemenz. KGHM Zagłębie Lubin: Damian Oko
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Widzów: 5 167
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Przemysław Frankowski, Lukas Klemenz (46. Bartosz Kwiecień), Nemanja Mitrovic, Guilherme Sitya - Arvydas Novikovas (81. Mile Savkovic), Martin Pospisil (58. Mateusz Machaj), Taras Romanczuk, Marko Poletanovic, Cillian Sheridan - Karol Świderski
KGHM Zagłębie Lubin: Dominik Hładun - Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Damian Oko (83. Mateusz Matras), Sasa Balic - Bartłomiej Pawłowski, Bartosz Slisz, Filip Starzyński, Filip Jagiełło, Damjan Bohar (86. Łukasz Moneta) - Patryk Tuszyński (76. Jakub Mares)