Podopieczni Marka Papszuna walczyli o podwójną koronę w maju, ale wiadomo już, że jednego celu nie osiągnęli. We wtorek na PGE Narodowym przegrali w finale Pucharu Polski z Legią w rzutach karnych, choć od siódmej minuty grali w przewadze (czerwoną kartkę zobaczył obrońca rywali Yuri Ribeiro).
Rakowowi pozostał więc inny cel - "nadrzędny", jak przyznał trener tego zespołu, czyli pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. Wielki sukces jest już na wyciągnięcie ręki.
Częstochowski zespół zgromadził 71 punktów i na cztery kolejki przed końcem sezonu wyprzedza Legię aż o 11, ma też lepszy bezpośredni bilans meczów z tym rywalem.
Przegrany Puchar Polski nie wpłynie na ligowy sezon
Po przegranym finale Pucharu Polski trener Papszun stwierdził, że to nie powinno wpłynąć na finisz ligowego sezonu.
Mój zespół potrafi szybko się pozbierać, nawet po tak bolesnej porażce. Jestem dobrej myśli. Nie ma się co oszukiwać - w tabeli mamy olbrzymią przewagę, wystarczy nam jeden punkt. Chcemy ten cel osiągnąć już w Kielcach. Musimy się otrząsnąć po wtorkowej porażce, bo mamy do zdobycia mistrzostwo. To jest cel nadrzędny i będziemy dążyć, aby go osiągnąć jak najszybciej - przyznał szkoleniowiec.
Wbrew pozorom, zadanie w Kielcach może nie być takie łatwe. Wprawdzie Korona zajmuje dopiero 14. miejsce (35 pkt), ale w tym roku z siedmiu spotkań u siebie wygrała sześć, a jedno zremisowała.
Niedzielny mecz w Kielcach rozpocznie się o godz. 15. Natomiast o 17.30 na boisko w Szczecinie wybiegną piłkarze Pogoni i Legii.
Podopieczni Kosty Runjaica są w dość komfortowej sytuacji. Zdobyciem Pucharu Polski "uratowali" swój sezon, a w lidze są bardzo blisko wicemistrzostwa kraju. Zgromadzili 60 punków i o dziewięć wyprzedzają właśnie Pogoń.
To spotkanie jest natomiast szczególnie istotne dla "Portowców", którzy muszą patrzeć za siebie, aby nie spaść z podium. Czwarty Lech Poznań, który w sobotę o 17.30 podejmie siódmą Cracovię, traci do Pogoni tylko dwa punkty.
Lechia i Śląsk w bardzo trudnej sytuacji
W bardzo trudnej sytuacji są walczące o utrzymanie siedemnasta Lechia (26 pkt) i szesnasty Śląsk Wrocław (31).
Gdańszczanie, którzy do bezpiecznej lokaty - piętnastej, zajmowanej przez KGHM Zagłębie - tracą dziewięć punktów, podejmą w sobotni wieczór właśnie ekipę z Lubina.
Z kolei wrocławianie, na inaugurację 31. kolejki, zagrają w piątek o godz. 18.00 na wyjeździe z coraz lepiej spisującą się, ósmą obecnie Jagiellonią Białystok.
Najbliższą serię zakończy poniedziałkowy mecz w Legnicy, gdzie Miedź podejmie Widzew.
Drużyna z Legnicy (22 pkt) jako pierwsza straciła już definitywnie szansę utrzymania w ekstraklasie - wraca do 1. ligi po zaledwie jednym sezonie.
Łodzianie nie są pewni utrzymania
Natomiast łodzianie wciąż nie są pewni utrzymania, choć cel wydaje się blisko. Zajmują 11. miejsce z dorobkiem 38 punktów i przewagą siedmiu nad szesnastym Śląskiem.
Drużyna Janusza Niedźwiedzia, która na półmetku sezonu była trzecia, nie wygrała dziewięciu ostatnich spotkań, w kwietniu poniosła cztery kolejne porażki. Ponadto widzewiacy w 16 kolejnych spotkaniach ani razu nie zdobyli bramki w pierwszej połowie. Ostatni raz trafili do siatki rywali w tej części meczu 21 października.
Od ponad pół roku gola w pierwszych 45 minutach nie strzeliła też wspomniana Lechia. Aż w 17 kolejnych meczach ekstraklasy (tuż przed mundialem grała jeszcze zaległe spotkanie), ale w tym czasie zdobyła bramkę w pierwszej połowie w rozgrywkach o Pucharu Polski - w listopadzie w przegranym po rzutach karnych spotkaniu z Legią.