Polscy piłkarze, żeby mieć kwestię awansu na Euro 2024 w swoich rękach, musieli pokonać w niedzielę Mołdawię, tymczasem po raz drugi w ciągu kilku miesięcy nie potrafili tego zrobić. W czerwcu - jeszcze pod wodzą Fernando Santosa - przegrali w Kiszyniowie 2:3, a teraz, już z Michałem Probierzem, zremisowali 1:1.

Reklama

Trener Clescenco nie ukrywał po meczu kurtuazji pod adresem gospodarzy, ale również dużej radości z osiągniętego wyniku.

Było bardzo ciężko, reprezentacja Polski jest mocna. W sumie jednak zdobyliśmy cztery punkty z tym przeciwnikiem, czego przed rozpoczęciem eliminacji się nie spodziewaliśmy. Jesteśmy szczęśliwi, dla nas dzisiejszy remis jest jak zwycięstwo - powiedział Clescenco na konferencji prasowej.

Przyznał również, że czerwcowy mecz z Polską był dla niego pewnym wyznacznikiem i pomógł w przygotowaniu taktycznym przed niedzielną potyczką.

Czy nie żałował, że w końcówce spotkania na PGE Narodowym nie zagrał odważniej, o pełną pulę?

Przede wszystkim nie mamy tylu piłkarzy, aby stosować taką taktykę. Trzy dni wcześniej rozegraliśmy towarzyski mecz ze Szwecją (przegrany 1:3 - PAP). Dzisiaj dość ciężko było nam robić zmiany. Jak wspomniałem, nie mamy zbyt wielu piłkarzy, ale myślę, że czasami lepiej jest zrobić coś mniej, a pewniej. Remis to już jest coś - przyznał.

Po sześciu meczach Mołdawia jest czwarta (9 pkt) w grupie E, lecz traci tylko punkt do trzeciej reprezentacji Polski, na dodatek rozegrała jedno spotkanie mniej od biało-czerwonych. Natomiast do premiowanej awansem drugiej lokaty, zajmowanej przez Czechy, traci dwa punkty.

Sytuacja w naszej grupie to duża niespodzianka. Po meczu z Polską w Kiszyniowie mówiłem, że ta drużyna pozostała dla mnie faworytem w grupie. Wiemy, jak jest mocna. Jeśli chodzi o nas, idziemy dalej – czekamy na listopadowe spotkania z Albanią i z Czechami. Dla nas każdy mecz w tej grupie jest trudny. Nie robimy podziału – czy to rywalizacja z Polską, czy z Wyspami Owczymi - podkreślił Clescenco.