Gospodarze objęli prowadzenie w 11. minucie po trafieniu Roberta Andricha, który wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem gości. Wyrównał w 28. Jonjoe Kenny, który polskiego bramkarza pokonał kąśliwym strzałem zza linii pola karnego.

W trakcie całego spotkania na pustym stadionie "Przy Starej Leśniczówce" słychać było doping niewielkiej grupy kibiców, którzy zebrali się w pobliskim lesie. Po ostatnim gwizdku sędziego sympatycy Unionu zaczęli skandować, by piłkarze do nich wyszli. Niedługo potem do bram obiektu podeszła grupa zawodników, z Gikiewiczem na czele, stanęła na drewnianych ławach i wymieniła pozdrowienia z fanami.

Reklama

"Odległość była znaczna, ale mieliśmy kontakt wzrokowy. Myślę, że choć taka namiastka spotkania miała dla obu stron wielkie znaczenie" - przyznał Andrich.

Zachowanie kibiców w trakcie meczu obserwowało z bliska kilku policjantów, ale ponieważ zgromadzeni byli podzieleni na niewielkie grupy i zachowywali bezpieczny dystans, funkcjonariusze nie widzieli potrzeby, by interweniować.

Był to ósmy kolejny mecz Unionu, całkowitego nowicjusza w ekstraklasie, bez kompletu punktów. Z dorobkiem 32 zajmuje 13. miejsce, ale jeszcze w niedzielę może go zdystansować zespół Augsburga. Nad strefą spadkową stołeczna drużyna ma siedem punktów przewagi, a cztery nad plasującą się na 16., "barażowej" pozycji Fortuną Duesseldorf Dawida Kownackiego.

Lepiej wygląda sytuacja w tabeli Schalke 04 - 10. lokata z 38 punktami, jednak zespół trenera Davida Wagnera na wygraną czeka od 17 stycznia. Niedzielny występ był już 12. w Bundeslidze bez zwycięstwa, czym piłkarze z Gelsenkirchen wyrównali niechlubny klubowy rekord z 1993 roku. Do tego zdobyli w nich ledwie cztery bramki.

W tabeli cztery kolejki przed zakończeniem sezonu wyraźnie prowadzi broniący tytułu Bayern, który o siedem punktów wyprzedza Borussię Dortmund.

Reklama

Bawarczycy pokonali na wyjeździe Bayer Leverkusen 4:2, a Robert Lewandowski w 66. minucie gry zdobył 30. gola w sezonie, co oznacza wyrównanie jego bundesligowego rekordu sprzed czterech lat. Polak jest blisko piątej korony króla strzelców niemieckiej ekstraklasy.

Licząc także Ligę Mistrzów (11 bramek) i Puchar Niemiec (trzy) kapitan biało-czerwonych może się pochwalić 44 trafieniami dla Bayernu, co jest rekordem jego kariery.

Jedną z bramek dla gospodarzy strzelił z kolei Florian Wirtz, który w wieku 17 lat i 34 dni został najmłodszym strzelcem gola w historii ligi.

Bayern już w sobotę 13 czerwca może sobie zapewnić ósme z rzędu mistrzostwo, ale w meczu z Borussią Moenchengladbach będzie musiał sobie radzić bez Lewandowskiego i Thomasa Muellera, którzy muszą pauzować za kartki.

Borussia Dortmund pokonała w tej kolejce u siebie Herthę Berlin 1:0. Cały mecz w barwach gospodarzy rozegrał Łukasz Piszczek, a od 62. minuty w ekipie stołecznej występował Krzysztof Piątek. Zwycięskiego gola w 58. minucie uzyskał Emre Can.

Hertha ma 38 punktów i pozostaje na dziewiątym miejscu.

W historii Bundesligi zapisał się też Albańczyk Klaus Gjasula z SC Paderborn. Zawodnik ostatniej drużyny w tabeli zobaczył w sobotę 16. w sezonie żółtą kartkę, czym wyrównał wynik Tomasza Hajty z sezonu 1998/99 w barwach MSV Duisburg.

Broniąca się przed spadkiem Fortuna Duesseldorf zremisowała u siebie z Hoffenheim 2:2, a na końcowe minuty na boisku pojawił się napastnik gospodarzy Dawid Kownacki. Był to jego pierwszy występ w Bundeslidze od 1 lutego. Ostatnio Polak zmagał się z kontuzją kolana.

Fortuna z dorobkiem 28 punktów traci trzy do pierwszej "bezpiecznej" pozycji, jaką zajmuje FSV Mainz.

Porażka 0:1 z VfL Wolfsburg pogorszyła położenie Werderu, który z 25 punktami jest 17. Bremeńczycy grają w Bundeslidze nieprzerwanie od 40 lat. W tym czasie wywalczyli trzy (z czterech łącznie) tytuły mistrza kraju, a 14-krotnie skończyli zmagania na podium.