Właściwie odpowiedź jest prosta - nie muszą. Pokazuje to przykład Anglii, gdzie programy rządowe i hasło „zero tolerancji” doprowadziły do wyrwania z korzeniami przemocy, rasizmu i innych patologii ze stadionów piłkarskich. Dlaczego tą drogą nie może pójść Hiszpania, czy Polska? Dlaczego tak znakomity piłkarz jak Vinicius Junior musi wysłuchiwać, że jest małpą? Dlaczego w Emmanuela Olisadebe rzucano z trybun bananami, choć strzelał gole dla reprezentacji Polski?

Reklama

Rasistowski atak na Viniciusa

Po rasistowskim ataku w Walencji na Viniciusa, na stadionie Santiago Bernabeu w Madrycie przyjęto Brazylijczyka owacją. A przecież ci sami kibice Realu, którzy dziś wykopują rasizm ze stadionów, potraktowali rasistowskimi wyzwiskami innego swojego piłkarza Davida Alabę, za to, że w plebiscycie „FIFA The Best” oddał głos na Leo Messiego, a nie kolegę z klubu Karima Benzemę.

Aby pokazać jak wiele hipokryzji kryje się za walką z rasizmem wystarczy przykład Brazylii, która na znak solidarności z Viniciusem wygasiła światła na posągu Chrystusa z Corcovado w Rio de Janeiro. Choć prokuratura w Walencji wszczęła postępowanie w sprawie Viniciusa brazylijscy politycy, na czele z prezydentem Lulą, zagrozili Hiszpanii zastosowaniem prawa o eksterytorialności. A przecież do dziś w Brazylii dziesiątki tysięcy czarnych kobiet pracuje jak niewolnice w domach bogatych ludzi. Przyjemniej walczy się z rasizmem u kogoś niż u siebie.

Reklama

Dla polityków walka z rasizmem to okazja do ocieplania własnego wizerunku, kiedy dzieje się coś tak głośnego i spektakularnego jak sprawa Viniciusa. Codzienne zmagania z dyskryminacją są żmudne i mało efektowne. Niewielu chce sobie w nich pobrudzić ręce.

Guardiola: Wszystko zaczyna się od poczucia wyższości

Głos w sprawie zabrał Pep Guardiola. Kataloński trener Manchesteru City nie jest optymistą jeśli chodzi o walkę przeciw rasizmowi na stadionach La Liga. „Wszystko zaczyna się od poczucia wyższości. Wyobrażamy sobie, że jesteśmy lepsi od sąsiadów, a już zdecydowanie lepsi od imigrantów, którzy uciekają do nas przed wojną, nieszczęściem, lub po prostu poszukując lepszego życia. Każdy chce być lepszy od innych, mieć większe prawa, stąd bierze się rasizm, ksenofobia, a niekiedy przemoc” - mówi. I dodaje oczywistość, że rasizm nie jest problemem hiszpańskim, ale globalnym.

W dzień po ataku na Viniciusa w Walencji, hiszpański dziennik „El Pais” na swojej czołówce zadał dramatyczne pytanie: „Czy Hiszpania jest rasistowska”? Tekst zdobił ironiczny rysunek. Do brzegu morza dopływa łódź pełna uchodźców. Wzdłuż plaży stoją zasieki, zza których urzędnik pyta przez megafon: "Czy ktoś z was dobrze gra w piłkę nożną?".

„El Pais” opublikował tekst Kubańczyka Abrahama Jiméneza Enoa, pisarza i dziennikarza, laureata Nagrody Wolności Prasy w 2022 roku, który w Hiszpanii mieszka od roku i czterech miesięcy. „Nie jestem Viniciusem” - zaczął. Co znaczy, że nie jest sławnym piłkarzem Realu Madryt, którego pozycja daje mu przywilej otwartej walki z rasizmem. "Ale jestem czarny jak on" - napisał, a dalej: "Rasistowskie wyzwiska wobec Viniciusa są tylko wierzchołkiem góry lodowej".

„Biali są faworyzowani na każdym kroku”

Hiszpańska pisarka Desirée Bela-Lobedde, która ma afrykańskie korzenie podkreślała, że wielu Hiszpanów uważa, że rasizm jest przeszłością lub zdarza się gdzieś daleko. "Tymczasem dyskryminacja ze względu na kolor skóry jest tu systemowa, a biali są faworyzowani na każdym kroku".

Oczywiste, że rasizm wykracza poza futbol i Hiszpanię. Pozostaje pytanie dlaczego jest tak silny, głośny i bezkarny na stadionach piłkarskich? Trener Realu Carlo Ancelotti i trener Barcelony Xavi Hernandez podnieśli jeszcze jeden problem, że rasizm jest częścią mowy nienawiści powszechnie tolerowanej w futbolu. Ancelotti ma 63 lata, jest dżentelmenem, spokojnym, stonowanym. Tymczasem przybywając na stadiony rywali, słyszy, że jest „starym pedałem”, a jego matka „dziwką”. Xavi opowiada, że na meczach wyjazdowych Barcelony, stojąc przy ławce rezerwowych jest czasem lżony przez 90 minut. „Dlaczego mamy się na to godzić?” - pyta Ancelotti.

Taka jest specyfika tłumu, w którym ludzie czują się bezkarni i bezkarnie rzucają wyzwiska. Ale przecież zaraz po skandalu z Viniciusem porządkowi na stadionie Espanyolu w Barcelonie bez trudu zidentyfikowali i wyrzucili z trybun kibica, który wyzywał i wykonywał faszystowskie gesty w kierunku pomocnika Atletico Madryt Rodrigo De Paula. Można? Policja w Madrycie zidentyfikowała czterech sprawców związanych z bojówką kibicowską Atletico, którzy cztery miesiące temu wywiesili na jednym z mostów kukłę Viniciusa. Mają już więcej nie wejść na żaden stadion.

Problem polega na tym, że takie wzmożone wysiłki przeciw rasistom i ksenofobom nie dzieją się co dzień, tylko od święta. Sprawa Viniciusa wywołała modę na walkę z rasizmem, ale kiedy szum przycichnie, być może wszystko wróci do ponurej normy. Tak uważają w Walencji, gdzie zamknięto na pięć meczów trybunę, z której tydzień temu poleciały wyzwiska pod adresem gracza Realu.

Działacze i piłkarze Valencii uważają, że robi się z nich dziś rasistów, tymczasem kiedy dwa lata wcześniej ich zawodnik Mouctar Diakhaby został rasistowsko obrażony przez rywala z Cadiz Juana Calę, władze La Liga nie znalazły na to dowodów. Pojawiły się nawet sugestie, że Francuz zmyśla. Drużyna Valencii zeszła wtedy z boiska w akcie solidarności z Diakhabym, ale nakazano jej wrócić. Francuz grać nie chciał, usiadł na trybunach. Teraz Juan Cala zarzucił mu, że nie był tak samo aktywny, kiedy fani jego klubu obrażali Viniciusa.

Sprawa Eto’o

Jak widać rachunki krzywd są skomplikowane. Przecież już 17 lat temu w Saragossie Kameryńczyk Samuel Eto’o z Barcelony chciał zejść z boiska, bo miejscowi cały mecz go obrażali. Koledzy z klubu namawiali go do pozostania. Sprawa była głośna na cały świat, ale potem klub z Saragossy dostał jakąś śmieszną grzywnę i wszystko ucichło. Eto’o przestrzegał, że w ten sposób wojna z rasizmem na stadionach nie zostanie wygrana. I jego przepowiednia spełnia się na naszych oczach.

To wszystko wywołuje wrażenie, że władze futbolowe nie radzą sobie z patologiami. Legendarny piłkarz Realu Emilio Butragueno, dziś dyrektor w klubie mówi, że po sprawie Viniciusa wizerunek La Liga upada na dno. A przecież w czasie pandemii koronawirusa większość Hiszpanów deklarowało, że bardzo pragną wznowienia rozgrywek ligowych jako powrotu do normalnego życia.

Futbol jest powszechny, popularny, na trybunach bywają tłumy, wśród nich jakiś procent typów patologicznych, od których wolny jest tenis, lekkoatletyka, skoki narciarskie i zdecydowana większość dyscyplin sportu. Koncerty gromadzące dziesiątki tysięcy ludzi na widowni też nie są okazją do manifestowania nienawiści.

Piłka nożna nie ponosi winy. To tylko gra. Można ją oddać w ręce rasistów, ksenofobów, homofobów, czy bandytów, a można ocalić. W Anglii ocalono. Nie tylko ze względu na przyzwoitość i wysokie standardy moralne, także z powodów czysto biznesowych. Jeśli najbogatsza na świecie Premier League ma generować milionowe zyski, nie może być szambem i śmietniskiem. Rasiści, czy wandale niszczą biznes. Może to jest nadzieja na wygnanie ich ze stadionów piłkarskich?

Dariusz Wołowski