Bramkarz Juventusu Turyn na mundialu w Katarze imponuje świetną formą. W meczach z Meksykiem (0:0) i Arabią Saudyjską(2:0) nie wpuścił gola, popisując się kilkoma bardzo udanymi interwencjami. Najbardziej spektakularnymi były obrona przez Szczęsnego rzutu karnego i jego dobitki w spotkaniu z Arabią Saudyjską.

Reklama

Tomaszewski nie ma wątpliwości, że to był kluczowy moment sobotniego meczu.

Obronił kapitalnie. Podziwiam Wojtka, bo w swoich najlepszych latach nie obroniłbym tej dobitki. To jest niemożliwe, ponieważ leżał już na prawym boku, rywal błyskawicznie dopadł do piłki tuż przed nim, ale zebrał się momentalnie i wybił ją nad poprzeczkę. To było znacznie trudniejsze od obronionego karnego, w którym zmylił strzelca. Inna kwestia, czy bramka z dobitki byłaby uznana. Według mnie nie, bo reprezentant Arabii Saudyjskiej za szybko wbiegł w pole karne. Tak czy inaczej, górą był Polak i liczy się to, co zrobił. To wystawia mu świadectwo światowej klasy – ocenił w rozmowie z PAP bramkarz, który w 1974 roku jako ostatni Polak obronił jedenastkę na mistrzostwach światach.

Dodał, że Szczęsny świetnie zachował się też w 55. minucie, kiedy obronił nogami strzał Al-Dawsariego po zamieszaniu w polu karnym biało-czerwonych.

Zatrzymał to uderzenie z bliska udem, mimo, że był zasłonięty. Zresztą już po meczu z Meksykiem mówiłem, że obaj bramkarze byli najlepszymi zawodnikami tego spotkania. We wtorek też zagrał bezbłędnie, a obrona po główce Meksykanina była interwencją meczu – wskazał brązowy medalista mistrzostw świata w RFN (1974).

Reklama

32-letni bramkarz reprezentacji Polski obronił na tym turnieju już dziewięć strzałów lecących w bramkę, najwięcej ze wszystkich golkiperów występujących na mundialu w Katarze.

Czy jest najlepszym bramkarzem tych mistrzostw? Poczekam z odpowiedzią na to pytanie do środowego meczu z Argentyną. Dla mnie jednak Wojtek od co najmniej 10 lat to najlepszy polski bramkarz. Od zawsze mówiłem, że dla mnie to numer jeden w bramce naszej drużyny narodowej. Teraz tylko potwierdził światową klasę i zamknął usta wszystkim krytykom. Powtórzę to jeszcze raz: Szczęsny jest numerem jeden i nie ma na to kontrargumentów – przekonywał bohater z Wembley.

Tomaszewski przyznał, że nie rozumiał i nie popierał decyzji kolejnych selekcjonerów, którzy rotowali w bramce reprezentacji i nie wyznaczali jasno pierwszego bramkarza.

"Apelowałem, żeby postawić na jednego z nich i dla mnie był to Szczęsny"

Robił to już Adam Nawałka, a dwa lata temu, kiedy trenerem był Jerzy Brzęczek, apelowałem nawet do Wojtka, by zrezygnował z gry w kadrze skoro bramkarz tej klasy nie zawsze gra w drużynie swojego kraju. Nie znam drugiej reprezentacji, w której trener zmienia bramkarzy jak rękawiczki. To nie jest normalne, a na pewno nie jest dobre dla zawodników. Niezależnie, kto nim jest w każdym zespole musi być wyznaczony numer jeden. Nie można było dopuszczać do takich podziałów, że połowa Polski była za Łukaszem Fabiańskim, a połowa za Szczęsnym. Apelowałem, żeby postawić na jednego z nich i dla mnie był to Szczęsny – wyjaśnił.

Jak dodał, nawet w tegorocznej Lidze Narodów w drużynie Czesława Michniewicza wystąpiło czterech golkiperów. Zupełnie nie rozumiałem takich decyzji i łapałem się za głowę. Po co? Tracił na tym nie tylko Wojtek, ale przede wszystkim reprezentacja Polski. Przecież jak przypomnimy sobie mecz z Niemcami za kadencji Adama Nawałki, czy kluczowe w tym roku spotkania ze Szwecją oraz Walią między słupkami stał Szczęsny i ani razu nie zawiódł. Można tylko żałować, że nie grał cały czas, przez co nie stanowi jeszcze monolitu z obroną. Teraz nie ma właściwego zgrania, automatyzmów, rozumienia się "w ciemno" z kolegami z defensywy przez brak regularnej gry. Ale to tylko i wyłącznie wina sztabu szkoleniowego – podkreślił 63-krotny reprezentant Polski.

W jego ocenie Szczęsny wszystkie umiejętności bramkarskie ma na najwyższym poziomie. Wskazał, że przy jego wysokim wzroście wyróżnia go niesamowita sprawność, dynamika i szybkość reakcji. Dodał, że bardzo dobrze gra też nogami, co jest niezbędne na tej pozycji w dzisiejszym futbolu. Przypomniał, że w Juventusie ma na koncie nawet asysty przy bramkach napastników.

"Nie mam nic przeciwko temu, żeby po tym turnieju i zakończeniu przez niego kariery, to o nim mówiono jak o legendzie. Warto jednak pamiętać też o tym, jak przez minione dziesięć lat był "dołowany" przez pseudodziennikarzy i pseudoekspertów, którzy dziś prześcigają się w opiniach, że to nasz numer jeden" – podsumował Tomaszewski.

W swoim ostatnim meczu fazy grupowej MŚ 2022 biało-czerwoni zagrają w środę z Argentyną.

autor: Bartłomiej Pawlak