"Na dzień dzisiejszy JW Construction jest właścicielem spółki. Jeszcze nie wiadomo, czy firma w przyszłym sezonie wycofa się ze sponsorowania klubu. Józef Wojciechowski (prezes firmy - przyp. red.) obiecał, że tego nie zrobi, jeśli miasto pomoże mu w jednej sprawie" - zdradza Jolanta Dolecka, prezes AZS Politechniki.

Reklama

Jaka to sprawa? JW Construction, które poza Politechniką sponsoruje także Polonię Warszawę, swoją decyzję uzależnia od zgody miasta na zwrot kosztów za budowę drogi prowadzącej na osiedle przy ul. Lazurowej.

Klub walczy o 5. miejsce w PlusLidze, i jak zapewnia prezes ma zapewniony byt do końca sezonu. Pytanie tylko, co potem? Holding sprawę stawia jasno, albo droga, albo klub. Absurd? Zdaniem prezes Doleckiej żądanie Jerzego Wojciechowskiego, właściciela firmy, jest zupełnie uzasadnione.

"Sport to biznes i w tej kwestii zupełnie go popieram. Prezes Wojciechowski wykłada w końcu własne pieniądze na sponsorowanie zarówno naszego klubu, jak i Polonii" - i dodaje prezez AZS Politechniki. "Chłopcy mogą się jednak czuć zagrożeni" - dodaje.

Reklama

"Władze klubu trzymają nas od sprawy daleko" - stwierdza trener Politechniki Ireneusz Mazur. A zawodnicy? Ci czują się coraz bardziej niepewnie.

"O całej sprawie dowiedziałem się z internetu i ciężko mi się wypowiadać w tym temacie" - mówi Rafał Buszek, przyjmujący Politechniki, który w tym roku zadebiutuje w reprezentacji narodowej. "Przyznaję jednak, że przyszłość klubu to ostatnio temat numer jeden. Wszystko uzależniamy od wyniku toczących się rozmów. Nie ukrywam, że boimy się o naszą przyszłość" - dodaje zawodnik.

Bankructwo Politechniki de facto będzie jednak oznaczało koniec siatkówki w stolicy. Według nieoficjalnych informacji klub będzie musiał liczyć na dodatkową pomoc miasta. Dolecka nie ukrywa, że w tej sytuacji Politechniki może zabraknąć w PlusLidze. Pieniądze, które klub otrzymuje z Biura Sportu i Rekreacji na pewno nie wystarczą bowiem na stworzenie odpowiednio dużego budżetu pozwalającego wkupić się do rozgrywek.

"Temu klubowi poświęciłam 6 lat. A wszystko to robiłam przede wszystkim z miłości do tego sportu. Ale wiem, że w dzisiejszych czasach sport to przede wszystkim biznes. Przez te lata sama przekonałam się jak trudno w Warszawie znaleźć sponsora. W małych miasteczkach jest inaczej, klub jest traktowany jako wspólne dobro, które należy chołubić i o które trzeba za wszelką cenę dbać. W Warszawie nikt w ten sposób nie myśli" - żali się Dolecka.