Polska - Kanada 3:2 (25:18, 19:25, 16:25, 25:23, 15:5)
Polska: Joanna Wołosz, Magdalena Stysiak, Agnieszka Korneluk, Kamila Witkowska, Zuzanna Górecka, Olivia Różański - Maria Stenzel (libero) – Monika Fedusio, Katarzyna Wenerska, Monika Gałkowska, Weronika Szlagowska.
Kanada: Brie King, Alexa Gray, Jennifer Cross, Kiera Van Ryk, Hilary Howe, Emily Maglio - Arielle Palermo (libero) - Vicky Savard.
Wszystko w swoich rękach miały siatkarki reprezentacji Polski wychodząc na mecz z Kanadą w wypełnionej kibicami Atlas Arenie. Ich sytuację w grupie F poprawiła środowa wygrana z mistrzyniami olimpijskimi Amerykankami (3:0). Dzięki niej awansowały na czwarte miejsce w tabeli, ostatnie gwarantujące grę w ćwierćfinale. Kolejnym krokiem do znalezienia się w czołowej ósemce rozgrywanego w Polsce i Holandii mundialu było pokonanie Kanady, co przyszło z wielkim trudem.
To drużyna spoza światowej czołówki, ale przed spotkaniem miała taki sam bilans zwycięstw i porażek, jak Polki. Taki rywal miał być też dla podopiecznych Lavariniego prawdziwym sprawdzianem, nie tyle umiejętności, co mentalności, która cechuje dojrzałe zespoły.
O tym, że gospodyniom nie będzie łatwo pokazały pierwsze piłki. Początek należał do Kanadyjek, które prowadziły 5:2. Polki na tym turnieju zdążyły jednak przyzwyczaić publiczność do złego wchodzenia w mecz i z każdą kolejną akcją widać było u nich coraz większą pewność siebie. Dobrze punktowała m.in. Zuzanna Górecka, po której bloku na największej gwieździe kanadyjskiej siatkówki Kierze Van Ryk był remis 6:6.
Rywalki jeszcze tylko przez chwilę dotrzymywały kroku biało-czerwonym, ale kiedy od stanu 12:10 Polki zdobyły cztery punkty z rzędu, podopieczne trenerki Shannon Winzer odpowiadały tylko pojedynczymi udanymi akcjami. W polskim zespole, podobnie jak w konfrontacji z USA, świetnie funkcjonował blok, przez który nie mogła przebić się Van Ryk i Alexa Gray. Ze środka punkty zdobywały Kamila Witkowska i Agnieszka Korneluk, a na skrzydłach skuteczne były Górecka, Magdalena Stysiak oraz Olivia Różański. 25-letnia przyjmująca przypieczętowała pewne zwycięstwo w pierwszym secie.
Mnóstwo błędów Polek
Druga partia wyglądała jednak zupełnie odwrotnie. Styl gry polskiego zespołu w niczym nie przypominał tego sprzed chwili i z triumfu z USA. Podopieczne Lavariniego popełniały mnóstwo błędów, co nakręcało Kanadyjki. Miały też problem ze skutecznością w ataku, za to rywalki biało-czerwonych punkty zdobywały seriami. Po trzech z rzędu prowadziły 14:10. Polki nie mogły powtórzyć kilku udanych akcji z rzędu, przez co zespół Kanady utrzymywał bezpieczną przewagę. Po atakach Van Ryk i Gray powiększyły ją do sześciu punktów (19:13). W końcówce polskie siatkarki obroniły dwie piłki setowe, ale to wszystko, na co było je stać w tej części meczu.
Po powrocie na boisku po krótkiej przerwie między setami zmieniło się niewiele. Nadal inicjatywa należała do zespołu z Ameryki Północnej, a gospodyniom mimo głośnego dopingu 9-tysięcznej publiczności zdobywanie punktów przychodziło z dużym trudem. Kanadyjki odskoczyły na pięć punktów (13:8) po autowym ataku Korneluk i dotknięciu siatki, co pokazywało bezradność Polek. W drugiej części tego seta brakowało przyjęcia i pewności siebie nawet u Stysiak. Grającym na większym luzie rywalkom wychodziło zaś wszystko. Kiedy Hilary Howe wygrała walkę na siatce prowadziły 21:11, a po jej kiwce – 24:16.
Sygnał do ataku
W czwartym secie sygnał do ataku dała Stysiak. Po jej asie serwisowym i ataku Polki wreszcie objęły prowadzenie (9:8). Kolejny atak liderki polskiej kadry dał biało-czerwonym trzy punkty przewagi (11:8), a po dobrej zagrywce Góreckiej pięć – 13:8. Później jednak znów zaczęły się mylić i szybko roztrwoniły przewagę (16:15). Sytuację asem serwisowym uspokoiła nieco Korneluk (18:15), ale to nie był koniec emocji, bo po trzech punktach z rzędu Kanadyjek było 21:20, a następnie 23:23. Do piłki setowej doprowadziła Stysiak, a w kolejnej akcji siatki dotknęła Emily Maglio.
W rozstrzygającym secie Polki wróciły na swój dobry poziom. Dzięki zagrywce Korneluk i funkcjonującemu blokowi wygrywały 5:1. Świetnie na środku spisywały się Witkowska i Korneluk. Skuteczność odzyskała Stysiak. Po ataku Różańskiej było 8:4, po bloku Korneluk – 10:4, a po zatrzymaniu na siatce Howe – 12:5. Dwie ostatnie piłki na miarę bardzo ważnego zwycięstwa skończyła Stysiak.
To było piąte zwycięstwo biało-czerwonych, które pozwoliło im pozostać na czwartym miejscu w tabeli. W sobotę ich ostatnim rywalem grupowym będą prowadzone przez trenera Vitala Heynena Niemki.
autor: Bartłomiej Pawlak