Promotor doktoratu Justyny Kowalczyk i były trener przyznaje w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", że podziela opinię prezentowaną przez naszą najlepszą biegaczkę oraz jej trenera Aleksandra Wierietielnego. Jego zdaniem kadra Norweżek, z których wszystkie mają zdiagnozowaną astmę i z tego względu przyjmują leki ze sterydami - w normalnych okolicznościach uznawane za doping - powinny startować na paraolimpiadzie.
- Po igrzyskach w Vancouver w 2010 roku Słowenka Petra Majdic wystąpiła z propozycją, by w Europie była jedna klinika, w której ci sami ludzie badaliby tych wszystkich sportowców astmatyków według jednakowej procedury i wydawali orzeczenie, czy na pewno są chorzy. Nie podejrzewam lekarzy norweskich o machinacje, ale uważam, że igrzyska to impreza dla ludzi zdrowych - mówi prof. Krasicki.
Przyznaje jednak, że ograniczenie możliwości stosowania sterydów przez astmatyków dotknęłoby także wielu czołowych polskich sportowców. On sam nie chce mówić o konkretnych zawodnikach, ale w czasie rozmowy padają nazwiska: Otylii Jędrzejczak i Roberta Korzeniowskiego.
Prof. Krasicki dodaje również, że polskie prawo antydopingowe jest złe, ponieważ nie przewiduje z urzędu przekazania sprawy do prokuratury. On sam był w komisji, która zajmowała się sprawą biegaczki Kornelii Marek, przyłapanej na braniu EPO w 2010 roku. Zawodniczka tłumaczyła się wtedy, że niczego nie brała i o niczym nie wiedziała. - I związek nic nie mógł zrobić. Natomiast gdyby ktoś oszukiwał prokuratora, byłyby konsekwencje - relacjonuje prof. Krasicki.
Były trener przyznaje jednocześnie, że nie rozmawiał nigdy z Justyną Kowalczyk o wydarzeniach z 2005 roku, kiedy to wykryto u niej deksametazon, co skończyło się dwuletnią dyskwalifikacją. - Przyjąłem do wiadomości oficjalnie podaną informację, że leczyła nim kontuzjowane ścięgno Achillesa. Koncentruję się wyłącznie na jej wynikach - mówi prof. Krasicki.