Biało-czerwoni są też liderami w klasyfikacji Pucharu Narodów i wyprzedzają Austriaków o 102 punkty. Podopieczni Horngachera podkreślają, że 47-letni szkoleniowiec zupełnie zmienił ich myślenie o skokach narciarskich pod względem techniki, ale nie tylko.
"Trener przyniósł powiew świeżości, jeżeli chodzi o nasze myślenie o skokach narciarskich z technicznego punktu widzenia. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony i głęboko przekonany, że praca przyniesie pozytywne efekty. Myślę, że to będzie dobry, a nawet bardzo dobry sezon. Jestem pełen wiary" - mówił Stoch na początku przygotowań.
Horngacher po raz pierwszy w karierze prowadzi kadrę A. Do tej pory był wyłącznie asystentem - w Austrii i Niemczech. Pracował przez dwa lata w Polsce, od sezonu 2004/05, z zespołem B i wówczas juniorzy, m.in. Stoch i Żyła, zdobyli srebrny medal MŚ w drużynie. Pomagał także wyjść z dołka Martinowi Schmittowi w 2006 roku. Był wówczas jego osobistym trenerem.
W działaniu Austriaka nie widać żadnej tremy w roli głównego szkoleniowca, tylko systematyczny, dobrze ułożony plan, co podkreślają skoczkowie. Plan zaczął funkcjonować już latem, gdy Kot wygrał klasyfikację generalną Leniej Grand Prix. Trzeci był Kamil Stoch, a 13. Dawid Kubacki.
"Trener znalazł nowy pomysł na moje skakanie. Jasno określił, jak powinien wyglądać skok idealny, a ja wtedy dopiero wyraźnie zobaczyłem to, co trzeba jeszcze poprawić. U mnie np. sporo zmieniło się w odbiciu, co moim zdaniem, stanowiło klucz do dobrego wyniku. Lato było dla mnie i całej ekipy naprawdę bardzo udane. Cieszy to tym bardziej, że stanowiło jedną, wielką niewiadomą" - podkreślał Kot.
Po udanym lecie i skokach na igelicie szkoleniowiec urodzony w tyrolskim Woergl podkreślał, że jego podopieczni są dobrze przygotowani do sezonu zimowego, choć ostrożnie wypowiadał się o szansach.
"Wiem, że wykonaliśmy świetną pracę. Trudno cokolwiek przewidzieć, ale nie oczekujmy, że wyniki będą takie same jak latem. Oczywiście jak ktoś osiąga dobre rezultaty na igelicie to dobrze rokuje przed zimą, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Letnia Grand Prix była o tyle ważna, że dała mi pewność, że wszystko idzie w odpowiednim kierunku. Będę bardzo zadowolony z tego, jeśli na koniec sezonu dwóch zawodników będzie w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej PŚ" - podkreślał trener.
Po jednej trzeciej sezonu Polacy nadają ton rywalizacji, a w klasyfikacji generalnej - po sukcesie Stocha i Żyły w 65. TCS - w pierwszej dziesiątce jest ich trzech: trzecią lokatę zajmuje pochodzący z Zębu Stoch, piątą zakopiańczyk Kot, a dziesiąte miejsce urodzony w Cieszynie Żyła.
Zdaniem Kota nowe metody szkoleniowe austriackiego trenera i byłego skoczka m.in. cotygodniowy test na platformie dynamometrycznej, bardzo pomogły wszystkim zawodnikom w poprawieniu techniki skoków.
Austriak dobrze wie jak pracować ze skoczkami, bo sam nim był. Indywidualnie nie zdołał się wybić. Wygrał zaledwie dwa konkursy Pucharu Świata, w tym jeden w... Zakopanem (1999). Sukcesy osiągał jednak z kolegami - dwa brązowe medale igrzysk (1994, 1998) i pięć krążków mistrzostw świata. Karierę zakończył w 2002 roku i od razu zatrudnił go austriacki związek, w którym zaczął pracować u boku słynnego Fina Hannu Lepistoe.
Pierwszym sygnałem wysokiej formy wszystkich polskich zawodników było zwycięstwo drużyny w zawodach Pucharu Świata w Klingentahl 3 grudnia. Osiem dni później Stoch wygrał konkurs PŚ w norweskim Lillehammer, a drugie miejsce zajął Kot, który po raz pierwszy w karierze stanął na podium zawodów cyklu. 18 grudnia w Engelbergu Stoch był drugi, podobnie jak w dwóch konkurach TCS - w Oberstdorfie (30 grudnia) i Garmisch-Partenkirchen (1 stycznia). W piątek w ostatnim konkursie TCS w Bischofshofen skoczek z Zębu zwyciężył, Żyła zajął trzecie miejsce, a Kot piąte.
Media w Austrii nie mają wątpliwości, że Horngacher tchnął w Polaków nowego ducha.
"To on odbudował potęgę polskich skoków narciarskich. Wyprowadził polskich skoczków z ogromnego kryzysu. W jaki sposób? Tego nie chce zdradzić. Wszystko jest owiane tajemnicą" - napisano na austriackim portalu "nachrichten.at".
Zdaniem byłego wybitnego zawodnika Svena Hannawalda atutem trenera są jego zdolności psychologiczne - potrafi dobrze ocenić skoczków, ich psychikę, mocne i słabe strony.
"Stefan ma bardzo dobre wyczucie zawodników - to jest to, co mocno wyróżnia go od innych trenerów. Wie, komu co i w jakim momencie jest potrzebne. W tym wszystkim są jednak ważne dwa elementy – zawodnicy w pełni muszą zaufać nowemu trenerowi oraz potrafić wykonać to, co szkoleniowiec mówi" - zdradził Hannawald.
Sam Horngacher nie popada w euforię i nie chce zdradzać metod pracy: "Bardzo skrupulatnie pracowaliśmy. Zwracaliśmy uwagę na każdy szczegół i oczywiście mam... kilka tajemnic".