Na szóstej pozycji uplasował się Maciej Kot, Kamil Stoch był siódmy, a Dawid Kubacki - ósmy.

Kraft prowadził już po pierwszej serii, w której osiągnął 127,5 m. Drugi był Wellinger - 127,5 m, a trzeci Norweg Andreas Stjernen - 129,5 m. Za nimi była trójka Polaków: czwarty Stoch - 127,5 m, na piątej pozycji plasował się Kubacki - 128,5 m, a tuż za nim był Żyła - 127,5. Różnice punktowe wskazywały, że tylko ta szóstka zawodników będzie walczyć o medale.

Reklama

W serii finałowej Żyła pokazał "pazur". Jako jedyny w konkursie przekroczył granicę 130 m lądując o metr dalej. 30-letni wiślanin objął prowadzenie w konkursie z wyraźną przewagą nad resztą stawki. Nie zdołał go wyprzedzić skaczący po nim Kubacki, który osiągnął 5,5 m mniej niż w pierwszej serii. Z rodakiem przegrał też Stoch, który przyjechał do Lahti po medale. Lider Pucharu Świata uzyskał 124,5 m i przegrał nie tylko z Żyłą, ale i Maciejem Kotem, który atakował z 12. pozycji na półmetku.

Gdy trzeci po pierwszej serii Norweg Andreas Stjernen doleciał do 129. metra, zaczęło się nerwowe liczenie not za styl i współczynników za wiatr. Na tablicy wyników po chwili pokazała się łączna ocena 276,1, o... 0,6 gorsza niż Polaka. Medal był pewny.

Reklama

Po nim identyczny wynik - 129 m - osiągnął Wellinger, ale przewaga z pierwszej próby wystarczyła mu, by zepchnąć Żyłę na drugie miejsce.

Prowadzący Kraft w finale ponownie skoczył 127,5 m, ale otrzymał bardzo wysokie noty, m.in. trzykrotnie po 19,5 pkt za styl, i dzięki temu utrzymał pierwsze miejsce w zawodach. To piąty w historii przypadek, żeby ten sam zawodnik wygrał oba mistrzowskie konkursy indywidualne. Ostatnim był 14 lat temu... Adam Małysz.

23-letni Austriak w Lahti potwierdził, że w ostatnich tygodniach - od połowy stycznia tylko raz zabrakło go na podium w PŚ - nie miał sobie równych. Także prezentujący wysoką dyspozycję Wellinger po raz drugi wywalczył srebro, choć jego dorobek w tegorocznych MŚ uzupełnia jeszcze złoto w zawodach drużyn mieszanych, w których Austria zajęła drugą lokatę.

Reklama

Bohaterem polskiej ekipy został ten, na którego przed zawodami najmniej liczono. Liderem z racji dokonań, doświadczenia i prowadzenia w walce o Kryształową Kulę miał być Stoch, na drugim miejscu - po dwóch wygranych konkursach w Azji - wymieniano Kota. A z największego sukcesu w karierze cieszy się Żyła, który z wrażenia i emocji praktycznie nie był w stanie wydusić z siebie słowa stojąc przed dziennikarzami.

Pochodzący z Cieszyna Żyła, którego klubowym trenerem jest odkrywca talentu Małysza - Jan Szturc, wcześniej w tym sezonie zajął drugie miejsce, za Stochem, w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. W mistrzostwach świata na podium dotychczas stanął dwukrotnie - na najniższym stopniu z kolegami z drużyny we włoskim Val di Fiemme w 2013 roku i w szwedzkim Falun dwa lata później.

W Pucharze Świata Żyła trzykrotnie kończył zawody w czołowej trójce. Zwyciężył raz - 17 marca 2013 w Oslo, kiedy triumf podzielił z Austriakiem Gregorem Schlierenzauerem.

Zmagania skoczków w Lahti zakończy w sobotę konkurs drużynowy na dużej skoczni. Czwórka biało-czerwonych w czwartek zmieściła się w "ósemce" i to czyni z nich głównych kandydatów do złota.