Zdobywca ośmiu ośmiotysięczników, w tym czterech zimą, ma nadzieję, że polskim himalaistom uda się wejść na szczyt K2 (8611 m).
Uczestnicy narodowej wyprawy w bazie pod K2 oczekują na poprawę warunków pogodowych. Te, które obecnie panują, uniemożliwiają prowadzenie działalności w górze. Moro uważa, że takie oczekiwanie jest jedną z najtrudniejszych kwestii, z którymi stykają się wspinacze.
„Widziałem wielu alpinistów, którzy się wycofali ze względu na wyczerpanie mentalne. Brakowało im motywacji, by czekać. Czekanie męczy” – mówił podczas Festiwalu Górskiego Wondół-Challenge w Szczyrku.
Moro przestrzegł, że podczas oczekiwania można popełnić bardzo poważne błędy. „Przykładowo zaczniesz się wspinać nie mając dobrej kondycji lub przy słabej widoczności. Czasami, gdy decyzję podejmuje serce, a nie umysł, jest bardzo niebezpiecznie. Jeśli jesteś zakochany, to podejmujesz wiele szaleńczych decyzji. W górach, gdy robisz coś z miłości do nich nie szanując norm rozsądku, możesz umrzeć. Miłość jest piękna, ale dlaczego umierać z jej powodu?”
Włoch podkreślił, że góry uczą pokory. „Musisz się nauczyć być wielkim przegranym, by stać się wielkim zwycięzcą. Jeśli chcesz osiągnąć coś trudnego, naucz się czekać nie tylko miesiące, ale nawet lata lub całe pokolenia. Dobrym przykładem jest Nanga Parbat. To pierwszy ośmiotysięcznik, który próbowano zdobyć zimą już w 1985 r. Gdy wspięliśmy się na niego w 2016, zrobiliśmy ostatni krok w tym ponad 30-letnim wysiłku. Nanga Parbat próbowano zdobyć zimą 31 razy, a K2 trzykrotnie. Oczywiście, musimy być przygotowani, że jeszcze przez 30 lat ta góra pozostanie niezdobyta”.
Zdaniem Moro, jeśli Polacy zdobędą K2 przed 20 marca, to pogratuluje im pierwszego zimowego wejścia. „Przed wyprawą postanowiono respektować kalendarz astronomiczny i to obowiązuje nadal. Skoro gra się toczy, a Polacy dokonają tego, co zamierzają, to będę się cieszył i im gratulował. Będę uważał, że jest to zimowe wejście” – zaznaczył.
Włoch odniósł się w ten sposób do sporu dotyczącego daty ewentualnego wejścia na szczyt. Denis Urubko, jeden z członków polskiej wyprawy, uznał, że o zimie można mówić jedynie do końca lutego. Reszta ekipy z jej szefem Krzysztofem Wielickim respektuje termin 20 marca, czyli do rozpoczęcia astronomicznej wiosny.
„Polacy postępują według wyznaczonych reguł. Możemy je zmienić, ale powinno się to robić przed lub po grze, a nie w trakcie. Dlatego uważam, że reguła, według której idzie polska wyprawa wciąż obowiązuje” – wyjaśnił.
Urubko opuścił bazę po tym, jak tydzień temu bez uzgodnień podjął próbę wejścia na K2. Moro podkreślił jednak, że „nie chce wchodzić w pułapkę polemiki”. „Wyprawy górskie powinny tworzyć atmosferę przyjaźni. (…) K2 to bardzo niebezpieczna góra. Nie chcę być tym, który dolewa oliwy do ognia”.
Jego zdaniem pod szczytem mamy obecnie do czynienia z personalnym nieporozumieniem. "Mam nadzieję, że Wielickiego i Urubkę wciąż łączy przyjaźń, a historia zakończy się tym, że Polacy zdobędą górę w tym roku lub następnym. Lepiej, by stało się to już teraz, bo nie wiem, czy Krzysztof zdecydowałby się jeszcze na powrót” – dodał.
Moro powiedział, że sam rozmyślał już o K2 podczas zimowej wyprawy na Broad Peak. Wykupił wówczas pozwolenie na wejście także na ten szczyt.
„Liczyłem, że gdyby zima była łagodna, to mógłbym spróbować. Nie chciałem być wtedy zatrzymany przez biurokratyczne przepisy. Pogoda była jednak bardzo zła. Broad Peak też nie zdobyłem” – mówił.
Simone Moro jako pierwszy zdobył zimą Sziszapangmę (8013 m), Makalu (8481 m), Gaszerbrum II (8035 m) oraz Nanga Parbat (8126 m). W sumie wspiął się na osiem z 14 najwyższych szczytów Himalajów. W sobotę był gościem 8. Festiwalu Górskiego Wondół Challenge, który w weekend odbywa się w Gliwicach i Szczyrku.