Jak wyjaśnił kierownik reprezentacji Clas Brede Brathen, do wynajęcia samolotu namówił go lider klasyfikacji generalnej PŚ Halvor Egner Granerud, który unika podroży lotniczych panicznie obawiając się zarażenia koronawirusem. Z tego powodu po konkursach w Klingenthal nie poleciał z drużyną do Oslo, lecz przyjechał do Zakopanego samochodem.

Reklama

Powodem takiej decyzji jest nie tylko unikanie zbyt wielu kontaktów na lotniskach przed mistrzostwami świata w Oberstdorfie (23 lutego - 7 marca), lecz także to, że działacze nie chcieli ryzykować zagubienia sprzętu, jak to się przydarzyło 4 lutego. Wówczas narty skoczkiń i kadry Pucharu Kontynentalnego zgubiono już na lotnisku w Oslo.

„To był średni samolot z 50 miejscami i wynegocjowaliśmy raczej przyzwoitą cenę. Dla obniżenia kosztów zabraliśmy też drużynę zawodników w kombinacji norweskiej, która wysiadła w Monachium, w sumie 17 osób. Nas też było 17 osób. Dzieląc koszt na 34 pasażerów wyniosło nieco ponad tysiąc euro na osobę. Biorąc pod uwagę ogromną ilość sprzętu wliczonego w cenę charteru, wyszło podobnie jak przelot samolotem rejsowym, które jednak, jak się przekonaliśmy, potrafią gubić bagaże” - wyjaśnił Brathen.

Po zawodach w Rumunii Norwegowie polecą już rejsowym samolotem do Monachium, skąd udadzą się do Oberstdorfu.