Do zdarzenia doszło 9 czerwca, a sprawa ujrzała światło dzienne dopiero po trzech tygodniach. Według relacji mediów, powołujących się na świadków i policję, Williams, triumfatorka siedmiu turniejów wielkoszlemowych, wymusiła pierwszeństwo na skrzyżowaniu i doprowadziła do zderzenia z innym autem. Miało to miejsce w Palm Beach Gardens.

Reklama

W drugim pojeździe podróżowało starsze małżeństwo - 68-letnia Linda Barson i 78-letni Jerome Barson. Oboje z urazami trafili do szpitala; po 13 dniach mężczyzna zmarł.

Początkowe ustalenia policji, o czym donosiły amerykańskie portale, wskazywały, że winę za spowodowanie wypadku ponosi Williams, która rzekomo wjechała na czerwonym świetle. W organizmie tenisistki nie wykryto wówczas żadnych zabronionych substancji. Jej adwokaci twierdzili, że to był "niefortunny wypadek", a tenisistka "składa najgłębsze kondolencje rodzinie zmarłego".

Reklama

Po kilkumiesięcznym dochodzeniu policja z Florydy, którą cytują media, poinformowała, że Williams nie stanie jednak przed sądem. Śledczy doszli do wniosku, że żaden z dwóch kierujących uczestniczących w wypadku nie był odpowiedzialny za jego spowodowanie.

W obszernym, 18-stronicowym raporcie policja napisała, że do zdarzenia przyczynił się jeszcze jeden, niezidentyfikowany samochód o ciemnym kolorze i że to on "zainicjował sekwencję zdarzeń prowadzących do kolizji między Barson i Williams".

Reklama

Rodzina zmarłego mężczyzny nie zgodziła się z decyzją policji i w postępowaniu cywilnym ubiegać się będzie o odszkodowanie.

Wkrótce po wypadku na Florydzie Williams (obecnie nr 5 w światowym rankingu) uczestniczyła w wielkoszlemowym Wimbledonie. W Londynie dotarła do finału, przegrywając w dwóch setach z Hiszpanką Garbine Muguruzą. Wcześniej Venus była w finale Australian Open. W Melbourne lepsza okazała się jej siostra Serena.