Urodzona w Montrealu Fernandez, która 19 lat skończyła w poniedziałek, w półfinale po trwającym prawie dwie i pół godziny pojedynku pokonała rozstawioną z "dwójką" Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:6 (7-3), 4:6, 6:4, a mająca urodziny w listopadzie Raducanu ograła Greczynkę Marię Sakkari (17.) 6:1, 6:4.

Reklama

Raducanu jest pierwszą kwalifikantką, która dotarła do finału US Open. Wygrała w tegorocznej edycji już dziewięć spotkań, w żadnym nie tracąc seta.

Ostatnio nastolatki w decydującym meczu zmierzyły się w 1999 roku, kiedy 17-letnia wówczas Amerykanka Serena Williams pokonała rok starszą Szwajcarkę Martinę Hingis.

Mieszkająca w Delray Beach na Florydzie Kanadyjka finał Wielkiego Szlema osiągnęła w siódmym starcie, a przed imprezą na kortach Flushing Meadows tylko raz - w ubiegłorocznym French Open - była w trzeciej rundzie.

Fantastyczna Kanadyjka

W amerykańskiej metropolii w drodze do finału pokonała cztery rozstawione zawodniczki, w tym wiceliderkę listy światowej Sabalenkę, która na półfinale zatrzymała się również w tegorocznym Wimbledonie i wciąż czeka na wielkoszlemowy finał, rozstawioną z "trójką" Japonkę Naomi Osakę, "piątkę" - Ukrainkę Jelinę Switolinę i grającą z "16" doświadczoną Niemkę polskiego pochodzenia Angelique Kerber. Od 3. rundy toczy trzysetowe pojedynki.

W starciu z Sabalenką przegrała 12 z 14 pierwszych punktów i szybko zrobiło się 0:3. Mimo to pierwszą partię to Fernandez rozstrzygnęła na swoją korzyść w tie-breaku. Decydujące w drugiej odsłonie było przełamanie Białorusinki, po którym wyszła na 5:4 i po chwili wyrównała stan meczu na 1:1. W trzeciej w 10. gemie to Kanadyjka była lepsza przy serwisie rywalki, która ułatwiła jej zadanie dwoma podwójnymi błędami, i wykorzystała już pierwszego meczbola.

Za mną długie lata ciężkiej pracy, potu i łez... Myślę, że decydujące okazało się, jak bardzo chciałam być w finale - przyznała Fernandez, która mogła liczyć na wsparcie ponad 20-tysięcznej widowni. Cieszę, że publiczność mi pomagała. Wspólnie bawiliśmy się tym, co działo się na korcie. Magiczne chwile... - dodała.

Reklama

Córka Chinki i Rumuna

Finalistki łączy nie tylko wiek, ale i fakt, że urodziły się stosunkowo blisko, bo ledwie 550 km od siebie. Raducanu, która jest córką Chinki i Rumuna (stąd azjatyckie rysy i rumuńskie nazwisko), przyszła na świat w Toronto nieco dwa miesiące później niż Kanadyjka. W wieku dwóch lat wraz rodzicami przeniosła się do Londynu i tam dorastała oraz zdobywała tenisowe szlify.

W wielkoszlemowej rywalizacji zadebiutowała dzięki "dzikiej karcie" w czerwcu w Wimbledonie i osiągnęła 1/8 finału. Miesiąc wcześniej zdawała maturę z matematyki oraz ekonomii i nie miała za sobą żadnego spotkania w zawodach... WTA. W imprezach niższej rangi zarobiła do tego czasu zaledwie 40 tys. dolarów. Z londyńskiej trawy "podniosła" 180 tys., a za występ w US Open może liczyć na premię w wysokości 1,25 mln USD. W przypadku zwycięstwa w finale otrzyma dwa razy więcej.

Walczącą także o pierwszy wielkoszlemowy finał Sakkari odprawiła w 85 minut. W pierwszym secie jedynego gema oddała przy stanie 5:0. Druga partia była bardziej wyrównana, ale jedyne przełamanie w trzecim gemie wystarczyło Brytyjce, by kontrolować sytuację.

Czas w Nowym Jorku mija tak szybko... Nawet się nie zorientowałam, że to już trzy tygodnie i... jestem w finale. Trudno mi w to uwierzyć, tyle się dzieje wokół mnie. Na pewno sama staram się twardo stąpać po ziemi. Nie bujałam w obłokach, każdy mecz traktowałam jako oddzielne wyzwanie, każdy dzień tutaj jak przygodę - podkreśliła Raducanu po zwycięstwie w półfinale.

Ostatnio tak młodą finalistką wielkoszlemowej rywalizacji była Maria Szarapowa, która w 2004 roku wygrała Wimbledon w wieku 17 lat.

Raducanu w drodze do finału wygrała m.in. z mistrzynią olimpijską Szwajcarką Belindą Bencic, która w 1/8 finału wyeliminowała Igę Świątek, czy Amerykanką Shelby Rogers, która wcześniej pokonała prowadzącą w światowym rankingu Australijkę Ashleigh Barty.