Zajmująca 106. lokatę w światowym rankingu 25-letnia łodzianka wcześniej odpadła w decydującej rundzie eliminacji, ale dostała się do głównej drabinki jako tzw. szczęśliwa przegrana, zajmując jedno z miejsc zwolnionych przez tenisistki, które wycofały się w ostatniej chwili.
W pierwszej rundzie trafiła na 78. na liście WTA Belgijkę Marynę Zanevską i zwyciężyła w trzech setach po prawie dwuipółgodzinnej batalii. W kolejnym etapie poprzeczka powędrowała zdecydowanie w górę, gdyż na Polkę czekała czwarta w klasyfikacji tenisistek Jabeur.
Tunezyjka wróciła na kort po prawie dwumiesięcznej przerwie z powodu kłopotów zdrowotnych i zabiegu, jakiemu się poddała się po odpadnięciu w 2. rundzie wielkoszlemowego Australian Open.
Brak ogrania, rytmu meczowego był widoczny w jej postawie, popełniała sporo niewymuszonych błędów, ale w miarę upływu czasu przejmowała inicjatywę i kontrolę nad przebiegiem meczu.
Bardzo chciałam już wrócić do gry, tęskniłam za kortem, za rywalizacją. Próbowałam się przygotować najlepiej jak to możliwe do Indian Wells i Miami, ale na pewno nie jestem w optymalnej formie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie - przyznała w rozmowie tuż po zakończeniu pojedynku z Fręch.
Polce na pocieszenie pozostaje fakt, że po raz pierwszy w karierze wygrała seta z tenisistką z TOP10 i zainkasuje prawie 31 tysięcy dolarów premii. Druga runda w Kalifornii to jednak za mało, by wrócić do czołowej setki kobiecego touru.
Wcześniej do 3. rundy (1/16 finału) awansowała Iga Świątek, a w 2. odpadła Magda Linette.
Wynik meczu 2. rundy singla kobiet:
Ons Jabeur (Tunezja, 4) - Magdalena Fręch (Polska) 4:6, 6:4, 6:1