Świątek żałuje niewykorzystanych szans
19-latka z Czech od początku postawiła trzy lata starszej Polce twarde warunki, a każdy wygrany gem przychodził Świątek z trudem. Mimo tego zdołała przełamać rywalkę w pierwszym secie, ale później to niżej notowana zawodniczka przejęła inicjatywę.
Czułam, że mam wszystko pod kontrolą aż do momentu, kiedy przełamała mnie w drugim secie. Ja miałam później kilka okazji, żeby odrobić tę stratę i wygrać gema przy jej serwisie, ale ich nie wykorzystałam. Tego mi szkoda - oceniła spotkanie na gorąco Świątek podczas pomeczowej konferencji prasowej.
Kiedy mnie przełamała, przejęła inicjatywę. Chciałam też to zrobić w kolejnych gemach i czasami za bardzo się spieszyłam. Nie grałam intuicyjnie i naturalnie. Będę musiała nad tym popracować, żeby czuć się bardziej komfortowo w przyszłym roku - zauważyła.
10 asów serwisowych Noskovej
Po losowaniu turniejowej drabinki wiadomo było, że droga Świątek do finału nie będzie łatwa. Już w pierwszej rundzie grała z mistrzynią Australian Open 2020 Amerykanką Sofią Kenin, a w drugiej z jej rodaczką, finalistką z 2022 roku, Danielle Collins, którą pokonała po trzech setach walki. Oba pojedynki kosztowały ją wiele sił, jednak Polka nie upatrywała w tym przyczyn sobotniej porażki.
Nie czułam się źle fizycznie, psychicznie też było dobrze. W meczu przeciwko Danielle wyszłam ze złej sytuacji i w kolejnym spotkaniu mogłam zacząć od nowa. Nie chciałam mieć zbyt wysokich oczekiwań, tylko po prostu grać swój tenis - podkreśliła 22-letnia raszynianka.
Na konferencji prasowej oceniła, że największy problem sprawił jej serwis 50. w rankingu WTA Noskovej. Czeszka posłała w całym spotkaniu 10 asów serwisowych, podczas gdy Polka tylko cztery.
Ciężko było rozczytać jej serwisy, ale wydaje mi się, że serwuje podobnie do Sabalenki i Rybakiny pod względem kierunku i szybkości. Można powiedzieć, że ogólnie nie returnowałam tak jak zwykle podczas tego turnieju, szczególnie przy drugim podaniu. Mimo tego wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby wygrać. Nie wyszło, ale niczego nie żałuję. Oczywiście szkoda mi, że nie zagrałam lepiej podczas tego turnieju - powiedziała Świątek.
Nie miałam zbyt wysokich oczekiwań, chciałam po prostu wykonać jak najlepszą pracę. W tym spotkaniu czułam, że nie gram na miarę swoich możliwości i było wiele rzeczy, które mi nie wychodziły we wcześniejszych rundach. Teraz wydawało mi się, że prezentuję się trochę lepiej niż wcześniej. Zajęłam się wszystkim, czym chciałam. Muszę przeanalizować ten mecz, żeby zobaczyć, co zrobiłam źle - zaznaczyła liderka światowego rankingu.
Stres odcisnął piętno na grze Świątek
Odpadając w trzeciej rundzie zanotowała gorszy wynik niż rok wcześniej - wtedy z turniejem pożegnała się w 1/8 finału.
W zeszłym roku czułam się o wiele bardziej niestabilnie. Cały sezon był ciężki przez ten początek, miałam większe oczekiwania. Teraz skupiam się nie na rezultatach i rankingach, ale bardziej na mojej grze. Chcę po prostu wrócić do pracy i wiem, że będę miała jeszcze wiele okazji, żeby pokazać swój tenis. Rok temu byłam przytłoczona rozpoczynaniem sezonu jako numer jeden i to pozbawiło mnie balansu - przyznała Świątek.
Zwróciła też uwagę, że podczas pierwszego Wielkiego Szlema w sezonie denerwowała się bardziej niż w innych imprezach.
Byłam bardziej zestresowana niż podczas innych turniejów, szczególnie w trakcie dwóch pierwszych rund. Niektóre rzeczy po prostu nie wychodziły mi tak jak wcześniej, mimo że pracowałam w taki sam sposób. Podczas okresu przygotowawczego zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby poprawić to, co chciałam. Przyjechałam do Melbourne i nie grałam tak naturalnie jak wcześniej - powiedziała polska tenisistka.
Podkreśliła jednak, że to dopiero początek sezonu i ma jeszcze przed sobą wiele celów na najbliższe miesiące.
Mamy tyle ważnych turniejów w ciągu roku i rzeczy, które mogą nas zmotywować, że to nie jest tak, że się załamię po jednych rozgrywkach - dodała raszynianka.
Bez względu na dalsze rozstrzygnięcia w Melbourne Świątek pozostanie liderką światowego rankingu.