Członek zarządu PZPN i jednocześnie prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej został aresztowany w Dublinie przed meczem Irlandia - Polska za nielegalny handel biletami. Greń spędził noc w areszcie, a następnego dnia stanął przed sądem, który jednak nie wymierzył mu żadnej kary, bo jak twierdzą miejscowe media, przyznał się do winy i zostało to uznane jako okoliczność łagodząca.

Reklama

Sam zainteresowany twierdzi, że jest niewinny, a cała spawa wzięła się z nieporozumienia. Według jego relacji czekał z 12 biletami przed stadionem na grupę znajomych, dla których to właśnie były przeznaczone wejściówki. Jednak zanim się oni pojawili, działacz został zatrzymany przez irlandzką policję, która uznała, że członek zarządu PZPN dopuścił się nielegalnego handlu biletami.

Na aferę zareagowały władze PZPN. Jako Związek musimy się do tego oficjalnie ustosunkować, bo ta sprawa nie może rzutować na postrzeganie funkcjonowania PZPN. Dołożymy wszystkich starań, by wyjaśnić tę sprawę, nie będziemy zamiatać jej pod dywan. Wysłaliśmy do irlandzkiego sądu pismo z prośbą o przekazanie dokumentów z postępowania policji w sprawie Kazimierza Grenia. Rozmawiałem z nim, nie przyznaje się do winy i twierdzi, że nie miał zamiaru sprzedać tych biletów. Tymczasem z informacji prasowych wiemy, że przyznał się do winy, stąd nasza prośba do Irlandczyków. Całą sprawę chcemy wyjaśnić w jak najlepszy sposób - oznajmił na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prezes PZPN Zbigniew Boniek.

Boniek zaprzeczył spekulacjom, jakoby sprawa została nagłośniona, by "zniszczyć medialnie" Grenia, któremu nie do końca jest po drodze z prezesem PZPN. Miejmy nadzieję, że irlandzkie media nie mają racji. Ale jeśli okaże się, że pan Greń przyznał się do winy i handlował biletami, mamy możliwości, by wyciągnąć odpowiednie konsekwencje - zakończył prezes PZPN.

Reklama