Barcelona objęła prowadzenie w 71. minucie, kiedy Seydou Keita wykorzystał podanie Carlesa Puyola. Przed tygodniem pomocnik z Mali popisał się hat-trickiem w spotkaniu z Realem Saragossa. W tym sezonie zdobył już sześć goli, czyli o dwa więcej niż w całym poprzednim. Takim samym dorobkiem może się pochwalić choćby jego kolega z drużyny Lionel Messi, a o jedno trafienie więcej zanotowali otwierający klasyfikację strzelców Primera Division David Villa z Valencii i kolejny z graczy "Dumy Katalonii" Szwed Zlatan Ibrahimovic.

Reklama

Gdy wydawało się, że zespół trenera Josepa Guardioli po raz ósmy w tym sezonie pokona ligowego rywala, już w doliczonym przez sędziego czasie gry po zagraniu Javiera Camunasa piłkę do własnej bramki skierował Gerard Pique.

"Rywale po objęciu prowadzenia poczuli się zwycięzcami, a my nie rezygnowaliśmy. Ten gol i jeden punkt to nagroda za wiarę, że z Barceloną nie trzeba przegrać" - przyznał po meczu Camunas.

Mecz z Getafe stanowił dla ekipy madryckiego Realu szansę na rehabilitację za serię trzech meczów bez zwycięstwa i przede wszystkim kompromitującą porażkę z trzecioligowym Alcorcon 0:4 w Pucharze Króla Hiszpanii. "Królewscy" pokonali lokalnego rywala 2:0, a oba gole w drugiej połowie zdobył Argentyńczyk Gonzalo Higuain. Jerzy Dudek był rezerwowym.

Reklama

"W końcu zagraliśmy z sercem, z pasją. Czekałem na taki mecz" - przyznał po meczu trener gospodarzy Manuel Pellegrini.

Real od 28. minuty grał w dziesiątkę, gdyż czerwoną kartką został ukarany Raul Albiol. W składzie zabrakło miejsca dla Gutiego, który w przerwie pucharowego meczu z Alcorcon pokłócił się z chilijskim szkoleniowcem i nie wyszedł na drugą połowę, a Raul Gonzalez rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Pellegrini wciąż nie może liczyć na leczącego kontuzję Portugalczyka Cristiano Ronaldo.

"To był nerwowy tydzień, ale kończymy go z podniesionym czołem. Piłkarze zrozumieli, że najlepszym sposobem, by uciszyć rozsiewających apokaliptyczne wizje krytyków jest dobra gra i zwycięstwo" - powiedział dyrektor sportowy Realu Jorge Valdano.