O jego rozmowach z Mercedesem pierwszy napisał brytyjski "Daily Telegraph". Wizja niemieckiego, wyścigowego dream teamu nagle nabrała zupełnie innego znaczenia. Powrót siedmiokrotnego mistrza świata i najpopularniejszego kierowcy w historii F1 to przepis na sukces nie tylko dla Mercedesa debiutującego jako samodzielny gracz, ale dla całej dyscypliny, nad którą w dobie kryzysu nieraz zbierały się ciemne chmury.

Rywalizacja wyglądałaby pasjonująco - 3 czołowe zespoły miałyby 4 mistrzów świata. Poza Mercedesem McLaren z Jensonem Buttonem i Lewisem Hamiltonem oraz Ferrari z Fernando Alonso.

Schumacher nie potwierdził wiadomości o powrocie. "Nigdy nie można mówić nigdy, ale w tej chwili to wydaje się niezbyt prawdopodobne" - powiedziała rzeczniczka kierowcy Sabine Kehm. Rzecz jednak wcale nie wydaje się wyssana z palca. Zbyt wiele elementów układanki idealnie do siebie pasuje. Po pierwsze Schumacher, który w ostatnim GP jechał w 2006 r., chyba ma ochotę znów zasiąść za kierownicę bolidu. Już w końcówce tego sezonu miał zastąpić w Ferrari rannego Felipe Massę, ale uniemożliwiła mu to kontuzja szyi. Powrót w Mercedesie byłby idealnym epilogiem jego kariery, powrotem do korzeni. To Mercedes wyłożył w 1991 r. 150 tys. dol. na debiut obiecującego kierowcy w F1 w teamie Jordan.

Po trzecie i najważniejsze - wszystkie siedem tytułów Schumacher zdobył w teamach zarządzanych przez Rossa Brawna (dwa w Benettonie, pięć w Ferrari). Tego samego Brawna, który będzie kierował Mercedesem (po tym jak niemiecki koncern wykupił zespół stworzony przez niego na bazie Hondy).

Reklama

Hipoteza nabrała realnych kształtów po wypowiedziach Eddiego Jordana, komentatora F1, a niegdyś właściciela teamu Jordan, w którym zadebiutował Schumacher.

Reklama

"Wierzę, że team Brawna będzie miał u siebie Schumachera" - powiedział Jordan. Swoją wiarę opiera na tym, co widział na GP Abu Zabi. Zauważył tam Schumachera, Brawna i Dietera Zetsche, szefa zarządu Daimlera, spółki matki Mercedesa, pogrążonych w konwersacji.

Zdaniem sceptyków jest mało prawdopodobne, aby Mercedesa było stać na Schumachera. Team nie był w stanie spełnić żądań Buttona, a chodziło o kilka razy niższe kwoty niż te, którymi kiedyś obracał Schumacher - najwyżej opłacany sportowiec świata. Pozostaje też pytanie, po co zasłużony 40-latek miałby ryzykować, że któryś z młodszych kolegów strąci go z piedestału.

W spekulacjach, kto ma zająć w Mercedesie miejsce obok Nico Rosberga, wymienia się też Roberta Kubicę. Jego przyszłość wciąż jest niepewna - Renault ma potwierdzić zaangażowanie w F1 dopiero w grudniu. Tymczasem Kubica oddaje się swojej pasji - czyli rajdom. Przed tygodniem jego renault clio R3 wypadło z trasy rajdu Taormina - Messyna, a wczoraj w Citta dei Milla miało awarię silnika. Za tydzień kolejna próba - francuski Rajd du Var.