"Piłkarz z innego kontynentu w tak krótkim czasie nawet nie zdąży się zaaklimatyzować" - przekonuje były reprezentant Polski Radosław Gilewicz, ale nie tylko dla niego wielkie testy to wielka lipa.

Reklama

"Może to młode pokolenie szkoleniowców jest aż tak dobre, że wystarczy im jedno spojrzenie, by móc stwierdzić, co potrafi dany zawodnik. Patrzą na gościa, wyciągają laptopa, wrzucają dane na twardy dysk i już otrzymują wynik" - ironizuje były opiekun reprezentacji olimpijskiej Zdzisław Podedworny.

"W ciągu czterdziestu ośmiu godzin można najwyżej stwierdzić czy zawodnikowi piłka nie przeszkadza w grze" - dodaje Jan Tomaszewski. "W światowym futbolu liczą się szybkość i dynamika. W czołowych ligach na te dwie cechy zwraca się szczególną uwagę i dlatego Niemcy, Anglicy czy Włosi wyprzedzają nas o lata świetlne. Wyłapują talenty przeprowadzając ściśle określone badania wydolnościowe i szybkościowe. Specjalistyczne testy. U nas się tego nie robi. Wciąż decydują jakieś kasety wideo i kolesiostwo, czyli układy menedżerów z trenerami i prezesami. Ekscytujemy się tym, że różni Afrykanie i Brazylijczycy z Copacabany przyjeżdżają do nas niczym do ziemi obiecanej, a to przecież lipa i mistyfikacja. Budujemy ekipy papierowych tygrysów". (...)

Przed sprowadzaniem słabych zawodników zagranicznych nie uchronił się w dwóch poprzednich okienkach Lech Poznań, choć na Bałkanach ma znakomicie zorganizowaną sieć skautingu. Jak w tej sytuacji poważnie traktować testy w Odrze, Polonii Bytom czy Zagłębiu Lubin.

Reklama

>>> Czytaj także: Szczęsny: Jeśli powrót do Polski, to tylko do Legii

p