Walka odbędzie się w sobotę w Newark. W Polsce będzie już noc z soboty na niedzielę. "Sprzedaliśmy już grubo ponad 10 tysięcy biletów na tę walkę. To ogromny sukces. Pamiętajmy, że Tomek jest w Stanach dopiero rok i jeden miesiąc, a już jest znany i lubiany w metropolii nowojorskiej, czyli w sercu świata" - cieszy się Ziggy Rozalski. Współpromotor Adamka liczy na to, że walkę ostatecznie obejrzy 12-13 tysięcy widzów, wśród których przeważać będą Polacy, ale nie zabraknie też amerykańskich kibiców naszego pięściarza.

Reklama

Niespełna 30-letni Estrada to na razie mało znany bokser. Dotychczas stoczył tylko jedną liczącą się walkę - z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem. W kwietniu ubiegłego roku przegrał na punkty, wcześniej uległ też Travisowi Walkerowi. W rankingu portalu Boxrec.org jest notowany na 23. miejscu w wadze ciężkiej. Nie ma nokautującego ciosu, tylko cztery z szesnastu zwycięstw odniósł przed czasem. Jednak trudno go też powalić na deski. Do tej pory nie udało się to jeszcze nikomu.

"Adamkowi też się nie uda. To, że w jego obozie już myślą o następnym rywalu dla niego, jest wielkim błędem. Jeszcze pożałują, że złożyli mi propozycję" - buńczucznie zapowiada Amerykanin w różnych portalach.

Tak naprawdę role obydwu pięściarzy są jednak jasne. Dla Estrady szansa walki o należący do Polaka międzynarodowy tytuł IBF to szansa i zaszczyt, on sam jest jednak dla Adamka szczeblem w karierze w wadze ciężkiej. Świadczy o tym choćby podział zysków. "Tomek ma zagwarantowany 70-procentowy udział ze wszystkich przychodów z sobotniej gali, obejmujących wpływy z biletów, reklam i transmisji telewizyjnych oraz internetowych" - wyjaśnia Rozalski. "Resztę bierze Main Event (drugi współpromotor Adamka - red.), z czego jeszcze musi odpalić działkę Wiesławowi Peciakowi, który kiedyś wykupił kontrakt Tomka od Dona Kinga. Estrada dostanie 25-30 tys. dolarów. Dla niego to zupełnie dobre pieniądze".

Reklama

czytaj dalej



Za oceanem nie będzie bezpośredniej transmisji telewizyjnej z sobotniej walki. Następnego dnia pokaże ją kablówka Comcast, która jest dostępna w całych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Na żywo pojedynek będzie można obejrzeć w internecie, na stronie Gofightlive.com. Dostęp kosztuje 9,99 dolara.

Reklama

Polscy fani mogą być jednak spokojni, bo prawa do transmisji wykupił Polsat. Stacja Zygmunta Solorza zapłaciła za to 100 tys. euro. "Polsat od wielu lat wykłada najwięcej. Za poprzednią walkę w gali Polsatu Tomek zarobił 300-350 tys. dolarów, tyle samo dostał Andrzej Gołota. Ile zarobi teraz? Na pewno dużo" - mówi Rozalski.

Według naszych informacji Adamek może liczyć nawet na 500 tys. dolarów.

Jeszcze lepsze perspektywy rysują się przed najlepszym obecnie polskim bokserem w przyszłości. Jeśli tylko pokona Estradę, jego następnym rywalem ma być Arreola, który kilka miesięcy temu został pobity przez Witalija Kliczkę. Team Adamka jest już po wstępnych rozmowach z promotorami Amerykanina. "Oni chcę tej walki, my też. Arreola ma bardzo wielu kibiców. Jego pojedynek z Kliczką oglądało 10-11 milionów widzów, a Ukrainiec nie jest w Stanach popularny. Tej walki chce też telewizja HBO. Tomek walczyłby więc o naprawdę duże pieniądze. Ale realia są takie, że na razie jest Estrada, a to nie jest żaden leszcz. Jak wygramy, będziemy myśleć o Arreoli" - zastrzega Rozalski.