"Na starcie powinno stanąć około 120 zawodniczek i blisko 20 narodowych zespołów. Poza tradycyjnie najsilniejszymi ekipami mają się u nas pojawić także reprezentantki Nigerii, które dotychczas nigdzie nie występowały. Jestem ogromnie ciekaw ich postawy" - powiedział na pierwszej konferencji prasowej poświęconej tym zawodom ich dyrektor Ryszard Sobczak.

Reklama

"Wygrać indywidualnie turniej rangi Grand Prix jest trudniej niż mistrzostwa świata. W Gdańsku każdy kraj będzie mógł wystawić osiem florecistek, podczas gdy na światowym championacie do walki o medale mogą przystąpić tylko cztery zawodniczki z danego państwa. Uprzywilejowany jest jedynie gospodarz turnieju, który ma prawo wystawić reprezentację składającą się z 12 osób, a ponadto jeśli grupy eliminacyjne nie będą liczyć siedem zawodniczek, ma możliwość desygnowania do nich kolejnych swoich przedstawicielek" - dodał Sobczak.

Jak zwykle największe nadzieje wiąże się ze startem najbardziej utytułowanej polskiej florecistki, Sylwii Gruchały. "Nie jestem jednak w najwyższej formie" - zastrzegła się zawodniczka Sietom AZS AWFiS Gdańsk.

"Ponownie odezwała się moja stara kontuzja ścięgna Achillesa, która jest bardzo charakterystyczna dla naszej dyscypliny. Z tego powodu później niż koleżanki rozpoczęłam przygotowania. Poza tym ostatnio byłyśmy na obozie narciarskim w Szczyrku, gdzie nie tylko miałam okazję szusować po górach, ale odkryłam również urok nart biegowych. Podczas najbliższego weekendu czeka nas pierwszy pucharowy występ w Belgradzie. Te zawody potraktuję jednak treningowo, jako przetarcie przed turniejem w Salzburgu, a zwłaszcza przed gdańską imprezą, która jest dla mnie priorytetowym startem" - podkreśliła Gruchała.

Reklama

Gdańska Grand Prix Pucharu Świata Dwór Artusa 2010 odbędzie sie już po raz szósty. Niewiele jednak brakowało, aby historia tej imprezy skończyła się po pięciu edycjach.

"Do kontynuowania tego przedsięwzięcia nie zachęcały słabsze wyniki naszych reprezentantek. W sporcie wahania formy się jednak zdarzają i po jednym gorszym starcie nie chcieliśmy podejmować tak drastycznych decyzji. Niemniej poza wynikami istotny był również aspekt finansowy. Trwający trzy dni turniej Grand Prix kosztuje co najmniej 300 tysięcy złotych, czyli trzy razy więcej niż zwykłe zawody Pucharu Świata. A w tym roku wyjątkowo trudno było znaleźć firmy, które byłyby skłonne wspomóc nas w organizacji tego sporego przedsięwzięcia" - powiedział wiceprezes Polskiego Związku Szermierczego, a jednocześnie współwłaściciel firmy Sietom, która jest głównym organizatorem i sponsorem tego turnieju, Cezary Siess.