Justyna Kowalczyk jak ognia unika rozgłosu i dziennikarzy. O kowalczykomanii nie chce nawet słyszeć, niczym lwica broni też dostępu do swojej prywatności. "Najważniejszy jest sport, a w nim mogę osiągnąć jeszcze bardzo wiele. Szczególnie że o żadnej ewentualnej przerwie nie myślę" - mówi polska biegaczka, którą jeszcze w ten weekend czeka występ na trasach narciarskiego Pucharu Świata w fińskim Lahti.

Reklama

- Ten sezon może być dla nas naprawdę piękny. Są medale igrzysk olimpijskich, a przecież to jeszcze nie koniec - dodaje trener zawodniczki Aleksander Wierietielny. - Dlatego to nie jest czas na świętowanie. Ten przyjdzie może w kwietniu. Teraz trzeba jeszcze ciężko pracować. Forma jest, najważniejsze, by nie przytrafiła się jakaś choroba, która mogłaby pokrzyżować moje plany - wtóruje mu Kowalczyk.

Równolegle do biegu po Kryształową Kulę rozgrywa się też bieg po pieniądze od sponsorów. Biegaczka z Kasiny Wielkiej dotychczas za starty w Pucharze Świata zarobiła 283,5 tys. franków szwajcarskich. Za występy na olimpijskich trasach w Vancouver wzbogaciła się o 748,7 tys. zł dzięki samym nagrodom od Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Polskiego Związku Narciarskiego oraz Ministerstwa Sportu. I choć Kowalczyk żartuje sobie, że ȁE;już jej wystarczyȁD;, to na pewno jej stan konta jeszcze wzrośnie.

Biją się o nią firmy

Polska biegaczka do 2012 r. jest związana umowami z Farbami Kabe, firmą produkującą materiały budowlane, oraz z Rafako z Raciborza, największym w Europie producentem kotłów. Mimo że nie są to żadni giganci, jak choćby Red Bull czy Viessmann, tylko w poprzednim sezonie Justyna uzyskała z przychodów marketingowych blisko 600 tys. zł.

Reklama

O zerwaniu któregokolwiek z kontraktów nie ma mowy, za to Kowalczyk może dowolnie dysponować swoim wizerunkiem. - A od srebra w sprincie zainteresowanie Justyną wzrosło kilkakrotnie - mówi Paweł Witczak, menedżer biegaczki, i przyznaje, że na początku maja zobaczymy pierwsze reklamy z udziałem Polki. - Na pewno nie będzie to pasta do zębów czy kosmetyki. Raczej firmy zajmujące się produkcją sprzętu i strojów sportowych - zdradza Witczak.

Jeden taki kontrakt podpisywany na rok to 500 - 700 tys. zł dodatkowego dochodu. A nakład pracy nieporównywalnie mniejszy niż podczas biegu na 30 km - nakręcenie czterech reklamówek i tyle.

Duże pieniądze z kontraktów
Reklama

Na podobne rozwiązanie zdecydowała się po sukcesie w Atenach w 2004 r. Otylia Jędrzejczak. Jej twarz pojawiła się w reklamach Idei (poprzednika Orange), paneli podłogowych, a także w akcji społecznościowej ȁE;Pij mleko, będziesz wielkiȁD; (za tę ostatnią ponoć nie wzięła pieniędzy).

Kowalczyk ma szanse zaistnieć w świecie reklamy w podobnym wymiarze. Jednak biegaczce z Kasiny Wielkiej zarzuca się brak zarówno charyzmy medialnej, jak i doświadczenia w kontaktach z dziennikarzami (a nawet ich specjalne unikanie), oraz niechęć do opowiadania o swoich pozasportowych zainteresowaniach. - Nie pozwolę naruszać swojej prywatności - powiedziała groźnie polska biegaczka, ucinając wszelkie domysły, jakoby miała zastąpić polskim kibicom i dziennikarzom Adama Małysza.

- Jak wykorzystać Justynę dla celów reklamowych? W sposób dyskretny, tak jak chociażby jest wykorzystywany Robert Kubica. Tak by informacje o niej były ekskluzywne, by były to ciekawostki. Choćby jak chroni się przed chorobami, co czyta w wolnym czasie, jakiej muzyki słucha - wylicza Konrad Pudło z Pentagon Research. - Przecież właśnie tak buduje się pozytywny wizerunek gwiazd. I tylko takie działanie gwarantuje, że przetrwa on znacznie dłużej, a nie że Justyna będzie kolejnym przykładem pięciominutowej gwiazdki - dodaje.

- Duże kontrakty przyjdą z czasem. Teraz najważniejsze jest, by przygotować odpowiedni profil wizerunkowy Justyny, by nie robić z niej kogoś, kim nie jest, i by nie zmuszać jej do robienia czegoś, co jej nie odpowiada. Bo to wychodzi później humorystycznie i nie ma mowy o jakimkolwiek profesjonalizmie - dodaje Bohdan Pawłowicz, dyrektor zarządzający agencji Pawłowicz i Partnerzy, prezes zarządu Aart Design. Wniosek - nic na siłę.

Kowalczyk najbogatszą polską olimpijką
748,7 tys. zł
otrzyma Justyna Kowalczyk za 3 medale olimpijskie oraz 5. miejsce w biegu na 10 km i 6. miejsce w sztafecie
472,4 tys. zł
dostanie Adam Małysz za dwa srebra i 6. miejsce w konkursie drużynowym
93,4 tys. zł
dla brązowej ekipy panczenistek
1,875 mln zł wypłaci Polski Komitet Olimpijski na nagrody finansowe dla polskich medalistów oraz ich trenerów. Aleksander Wierietielny, szkoleniowiec Kowalczyk, otrzyma 225 tys. zł, a opiekun Małysza - Hannu Lepistoe - 150 tys. zł. Nagrody dostaną także pierwsi trenerzy medalistów
Justyna Kowalczyk:
Jeszcze wiele sukcesów przede mną
O złocie...
Najbardziej obawiałam się, że nie poradzę sobie na zjazdach. Wiedziałam, że Bjoergen w tym elemencie nade mną góruje. Ale udało się i mam złoto.
O zespole...
Mam najlepszych serwismenów na świecie, trenera też. Bo i ja jestem najlepsza na świecie. Na sukces składają się dwa elementy - 50 procent to dobrze przygotowane narty, drugie 50 procent to forma. Mnie pozostało tylko dobrze pobiec. Wszystko inne dostałam na tacy.
O trasach...
Jeśli druga zawodniczka Pucharu Świata odnosi kontuzję, która eliminuje ją z rywalizacji do końca sezonu, a kto wie, czy nie w ogóle, to oznacza, że te trasy były trudne, a nawet niebezpieczne. Wiele dziewczyn miało wypadki i lądowało w okolicznej klinice. Później to się poprawiło, ale i tak było niebezpiecznie.
O astmie...
To nie jest normalne, by 90 procent zawodników było chorych. I jeśli ktoś twierdzi, że przyjmowanie leków, które normalnie znajdują się na liście środków zakazanych, nie pomaga, to znaczy, że coś jest nie tak.
O celach...
Od początku sezonu zapowiadałam, że chcę obronić Kryształową Kulę, że na igrzyskach sezon się dla mnie nie kończy. Jeszcze mam wiele do osiągnięcia.