Nie tylko dlatego, że pokonanie boksera nr 1 w wadze ciężkiej w USA (wg HBO) otworzyło przed Polakiem szansę na walkę o prestiżowy pas w tej kategorii. Przede wszystkim chodzi o pieniądze. Popularny Góral nigdy nie ukrywał, jak ważny dla niego jest finansowy aspekt kariery.

Reklama

Odkąd pięć lat temu Adamek zdecydował się na robienie kariery w USA, marzyły mu się duże pieniądze. A wiadomo, że te są tylko w wadze ciężkiej. Choć już nie tak duże jak kiedyś – 35 milionów dolarów, jakie w 1997 roku Evander Holyfield dostał za walkę z Mikiem Tysonem, mają się nijak do tego, co dziś zarabiają najwięksi mistrzowie.

W finansowej elicie

Adamek jest bokserem królewskiej kategorii dopiero od pół roku. Za swoją pierwszą walkę z Andrzejem Gołotą dostał ponoć 300 tys. dol. Kilka miesięcy temu potyczka z Jasonem Estradą, łącznie z wpływami z biletów, mogła mu przynieść dwa razy tyle. Przed wczorajszą walką pojawiały się pogłoski nawet o dwóch milionach dolarów. Zdaniem anonimowego, ale dobrze zorientowanego w bokserskim biznesie informatora „DGP”, były to szacunki mocno przesadzone. – Za każdą kolejną walkę Adamek dostaje coraz więcej – mówi Ziggy Rozalski, przyjaciel i menedżer Adamka. Ale o szczegółach milczy.

Reklama

...czytaj dalej



Teraz Haye albo Kliczko

Reklama

Niewątpliwie Adamek odniósł sportowy sukces. Zauważono to na świecie, ale czy to automatycznie oznacza większe pieniądze za kolejną walkę? – To wcale nie musi mieć bezpośredniego przełożenia. Boks to biznes i wcale nie zawsze najwięcej zarabiają najlepsi sportowcy, ale ci zdolni ściągnąć największą publiczność przez telewizory – mówi Krzysztof Zbarski, promotor Alberta Sosnowskiego, który już 29 maja będzie walczył z Witalijem Kliczką o prestiżowy pas organizacji WBC.

W przypadku Adamka mówi się o planach walk z którymś z dwóch pozostałych mistrzów wagi ciężkiej – Władymirem Kliczką (IBF i WBO) lub Davidem Haye’em (WBA). – Sukces finansowy mógłby osiągnąć, gdyby awansował na szczyt rankingu pretendentów i mistrz musiałby się z nim zmierzyć. Wtedy jego pozycja negocjacyjna stałaby się bardzo mocna. Dogadanie warunków podziału pieniędzy z mistrzem będzie łatwiejsze, a jeśli się nie uda, walka stanie się obiektem przetargu. A wtedy pretendent dostaje 40 proc. zwycięskiej puli – tłumaczy Zbarski. Jego zdaniem w takiej puli mogłoby się znajdować nawet kilka miliona dolarów plus udziały z wpływów płatnej telewizji.

W ostatnich sezonach pretendenci do walk o pas zarabiali za walkę około miliona dolarów. Za starcia z Władymirem Kliczką o pasy WBO i IBF Eddie Chambers miał dostać 740 tys. euro, Hasim Rahman – 1,1 mln dol. Pokonany przez mistrza organizacji WBC Witalija Kliczkę Kevin Johnson miał zarobić 700 tys. euro.

Rozalski jest przekonany, że Adamek może liczyć na więcej. – Telewizja zaryzykowała, dając nam tę walkę. Ale Adamek pokonał Arreolę z klasą, zrobił widowisko i teraz jest dla HBO najlepszym bokserem wagi ciężkiej w USA. A to HBO rozdaje karty w tym biznesie. I kocha Adamka, bo on robi oglądalność – zapewnia Rozalski, którego zdaniem obecna pozycja Adamka jest teraz w Stanach taka dobra, jak kiedyś Andrzeja Gołoty.