"Główny problem to jego niewydolność oddechowa" - mówi doktor Chmura. Dlatego Saleta wciąż nie może oddychać samodzielnie, jest na stałe podłączony do respiratora.

Lekarze stoczyli dramatyczną walkę o życie Salety. Wprowadzili go w śpiączkę. Stan boksera był bardzo ciężki - pisze "Fakt".

Reklama

Na drugim piętrze oddziału chirurgii warszawskiego szpitala przy Lindleya pali się delikatne światło. To tam, w jednoosobowej salce, leży Przemysław Saleta. Oddycha ciężko, jest podłączony do respiratora. Lekarze wprowadzili go w stan tzw. farmakologicznej śpiączki. Dzięki temu organizm ma większe szanse na regenerację.

Lekarze są już dobrej myśli. Ale nie wiedzą, ile czasu Saleta pozostanie w śpiączce. Podejrzewają zator płucny. Stąd respirator. Były bokser, który w ubiegłą środę stoczył najcięższą walkę swojego życia - walkę o zdrowie córeczki - nie byłby w stanie oddychać sam.

Reklama

Konieczna operacja

Gdy stan boksera gwałtownie się pogorszył, lekarze nie mieli innego wyjścia. Zapadła błyskawiczna decyzja: szybko na stół operacyjny! "Pan Saleta musiał być ponownie operowany z powodu krwawienia po operacji" - tłumaczy "Faktowi" profesor Andrzej Chmura, kierownik oddziału chirurgii warszawskiego szpitala przy ulicy Lindleya. To on przeprowadził w ubiegłą środę operację pobrania nerki od Salety. Pobrany od boksera organ wszczepiono jego chorej na niewydolność nerek córeczce Nicole.

Życie Salety w niebezpieczeństwie

Reklama

Wczorajsza operacja rozpoczęła się o godzinie 13. Bokser miał poważne problemy z oddychaniem. Lekarze wykryli wewnętrzny krwotok. Sytuacja była dramatyczna. Lekarze udzielali tylko skąpych informacji.

"Rodzina prosiła, żeby jak najmniej informować o tym, co się dzieje z chorym" - tłumaczy "Faktowi" profesor Wojciech Rowiński, który opiekuje się Saletą. "Mogę tylko powiedzieć, że jest to niewydolność oddechowa. Istnieje prawdopodobieństwo zatoru płucnego. Dochodzi do tego na skutek zatkania drobnych naczyń w płucach. Takie powikłanie jest niezwykle rzadkie. Zdarza się u mniej niż 1,5 procenta pacjentów" - dodaje.

Po zabiegu Saleta został wprowadzony w stan śpiączki. Na jak długo? Tego na razie nie wiadomo. Takie uśpienie nie musi od razu oznaczać niczego złego. To celowy zabieg, by wspomóc jego organizm. To częsta praktyka - niestety, tylko w ciężkich przypadkach. A stan Salety określany jest jako ciężki.

Przedwczesna radość

Jak się dowiedział "Fakt", już pierwsza operacja Salety przebiegła z problemami. Trwała blisko pięć godzin, choć pierwotnie zakładano, że będzie trwała maksymalnie dwie godziny. Lekarze mieli poważne problemy z przebiciem się przez grubą warstwę mięśni byłego boksera. Wtedy jeszcze wydawało się, że wszystko się udało.

Saleta po operacji czuł się dobrze. Zaraz po niej długo odsypiał ciężki zabieg. Obudził się pełen energii, zaczął wysyłać do przyjaciół SMS-y. Napisał w nich, że wszystko jest OK, że trochę go boli, ale czuje się dobrze.

A chciał już wychodzić ze szpitala...

Jeszcze w piątek wieczorem wyglądało, że wszystko rzeczywiście poszło dobrze. Saleta ze szpitalnego łóżka połączył się na żywo z uczestnikami programu "Gwiazdy tańczą na lodzie”, w którym sam występował. Zrezygnował z udziału w programie właśnie ze względu na operację.

W programie zapowiedział, że wyjdzie za dwa dni ze szpitala. Miał nawet plan, by wziąć udział w nagraniu świątecznego odcinka programu "Gwiazdy tańczą na lodzie”. To było mało realne. Ale świadczy o tym, że Przemek czuł się naprawdę świetnie.