"Rekord świata! Matko Boska, rekord świata!" - krzyczeli polscy trenerzy, zawodnicy i dziennikarze zgromadzeni na pływalni Sportuszuda. Równie zaskoczona była sama Otylia Jędrzejczak, która kilka razy z niedowierzaniem spoglądała na zegar, zanim uniosła do góry pięści, a potem, charakterystycznym gestem, zakryła sobie usta rękami. Cieszyła się tak jak w 2002 r. Berlinie, a trzy lata później w Montrealu, gdzie biła rekordy świata na 50-metrowej pływalni.

Rano nic nie zapowiadało takiego sukcesu. W dzień swoich urodzin Otylia wstała lewą nogą, śniadanie w hotelu dla zawodników smakowało jej średnio, a w dodatku nikt nie śpiewał „Sto lat”. Tylko Beata Minkowska, psycholog reprezentacji, przemyciła dla pływaczki książkę z przepisami „Smak życia” Agnieszki Maciąg, a koledzy złożyli szybkie życzenia.

Zgodnie z wolą trenera Pawła Słomińskiego do wieczornych finałów nikt nie miał prawa dekoncentrować pływaczki. W eliminacjach Jędrzejczak była czwarta, za Niemką Arniką Mehlhorn, Brytyjką Terri Dunning i reprezentantką gospodarzy Emese Kovacs. Wyszła z wody i omijając dziennikarzy, poszła do hotelu odpocząć przed finałem. Wiadomo było, że nie zawiedzie, ale nikt nie spodziewał się rekordu na krótkiej pływalni, której Otylia nigdy nie lubiła.

Nikt nie miał wątpliwości, że to najważniejszy rezultat nie tylko pierwszego dnia zawodów, ale może i calych mistrzostw Europy w Debreczynie.

Zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej w polskiej ekipie radowano się z pierwszego tego dnia złotego medalu. Prawo do wysłuchania Mazurka Dąbrowskiego wywalczył Paweł Korzeniowski, mistrz Europy na 400 m kraulem.

"Nie pobiłem rekordu życiowego, ale w kraulu to mój pierwszy złoty medal" - cieszył się po wyścigu zdyszany pływak, zdziwiony tym bardziej, że to nie on był polskim faworytem wyścigu na 400 m dowolnym. Już w porannych eliminacjach zaskoczył formą, płynąc szybciej niż startujący z nim mistrzowie świata Przemysław Stańczyk i Mateusz Sawrymowicz. Korzeniowski mówił, że boi się tylko Niemca Paula Biedermanna, który w eliminacjach znokautował konkurentów, wyprzedzając ich o całe dwie sekundy. Stańczyk tym razem był piąty.

Zmotywowana sukcesem Korzeniowskiego Katarzyna Baranowska stoczyła morderczą walkę o zwycięstwo na 200 m zmiennym i chociaż na ostatnich metrach płynęła równo z Francuzką Kamille Muffat, rywalka okazała się o dwie setne sekundy szybsza. Polka z czasem 2.09,25 zdobyła srebrny medal.

Zobacz galerię ...