Kandydatury, które wysunie polski związek będzie musiała jeszcze zatwierdzić strona rządowa. Z tym nie powinno być problemów, bo rząd lepszych kandydatur zaproponować nie potrafi. "Minister nic nie zmieni. Mirosław Drzewiecki, to nie jest Tomasz Lipiec, który nam narzucał różne rzeczy" - mówi DZIENNIKOWI Lato.

Reklama

Wszyscy kandydaci mają się znaleźć w polskim Komitecie Honorowym Euro 2012. Podobny mają zorganizować Ukraińcy. Sprawa jest w toku i ma być szczegółowo omawiana na spotkaniu działaczy obu krajów po tegorocznych mistrzostwach Europy. "Musimy ustalić z Ukraińcami, jak ma to dokładnie wyglądać, ilu w każdym z komitetów ma zasiadać polityków, a ilu sportowców. Opcja z gwiazdami show biznesu chyba odpada, bo ani my, ani oni nie mamy znanych na całym świecie aktorów, czy piosenkarzy" - powiedział DZIENNIKOWI" Michał Listkiewicz.

Działacze twierdzą, że to porozumienie ponad podziałami. Przecież prywatnie Lato z Tomaszewskim za sobą nie przepadają. "Ale animozje nie mają teraz żadnego znaczenia" - mówi nam Tomaszewski. "Nie interesuje mnie, z kim będę musiał współpracować. Euro to sprawa narodowa. Teraz wszyscy musimy się sprężyć i razem dmuchać w jedną trąbę. Na zgodę i porozumienie liczy europejska federacja. Z każdego z dwóch komitetów mają być bowiem wyłonione trzy, cztery osoby, które UEFA zatwierdzi na oficjalnych ambasadorów mistrzostw. To już musi być elita. Postaci nie tylko powszechnie znane, szanowane, ale i obyte w towarzystwie. Boniek i Wałęsa spełniają te warunki.

"Dziękuję PZPN za pamięć i uznanie, ale ja nawet nie wiem, na czym miałyby polegać moje obowiązki. Nikt ze mną nie rozmawiał w tej sprawie" - mówi Boniek. "Czy się zgodzę? Nie wiem. Rozważę to". Boniek doskonale zdaje sobie sprawę, że to jego muszą prosić - on nigdzie wpraszać się i promować nie musi. Nieskromnie przyznaje jednak, że spośród byłych polskich sportowców jest najlepszym kandydatem na ambasadora. "To ważne, aby ktoś znany "dał" swoją twarz. Zdaję sobie sprawę, że jestem najpopularniejszym polskim piłkarzem ostatnich dwóch dziesięcioleci. Jeśli chodzi o świat sportu, to chyba nie ma lepszego człowieka. Dałbym sobie radę" - twierdzi Boniek.

Jak PZPN może przekonać Zibiego? Na pewno nie pieniędzmi, bo ambasador Euro to funkcja honorowa. Zresztą Bońka, poważnego biznesmena, premie od PZPN nie za bardzo interesują. "Wierzę, że Zbyszek nie będzie nam robił problemów. Dogadamy się" - mówi Listkiewicz.

Gorzej przedstawia się sytuacja z Lechem Wałęsą. Były prezydent był bardzo zaangażowany w walkę Polski i Ukrainy o organizację mistrzostw Europy. W Europie jest znany i szanowany. Wprawdzie ma pewne problemy z językami obcymi, ale skoro dał sobie radę w amerykańskim kongresie, to poradzi sobie i na kongresie UEFA. Czy jednak będzie chiał jeździć za sportowymi działaczami i uczestniczyć w nudnych konferencjach?

"Moje relacje z panem prezydentem nie są jakoś specjalnie bliskie, ale dalekie też nie. Kiedyś razem biegaliśmy po boisku. On grał na bramce, a ja sędziowałem" - śmieje się Listkiewicz. "Zwrócimy się do pana Wałęsy z oficjalnym pismem. Nie wiem, jak mogę go przekonać. Mógłbym mu zaproponować stałą pensję, ale pewnie by się obraził. Umówimy się pewnie, że PZPN będzie pokrywać wszystkie koszty delegacji" - dodaje prezes.

Reklama

Czym właściwie będzie musiał się zajmować ambasador Euro? Nie tylko przecinaniem wstęg, uśmiechaniem się do kamer i uczestniczeniem w uroczystych kolacjach. Czasami będzie musiał porozmawiać z kimś naprawdę ważnym, a czasami coś dla polskiej strony "załatwić". Wałęsie, Bońkowi i ewentualnie Beenhakkerowi pewnie się to może udać, ale pozostałym?

Niemcy na przyjęcia, oficjalne prezentacje i ważne spotkania przed World Cup 2006 wysyłali Franza Beckenbauera, Portugalczycy przed Euro 2004 Eusebio, a Francuzi w 1998 r. Michela Platiniego. Jak przy nich prezentują się Lato ze Żmudą. Nie za ciekawie, prawda? Ale, patrząc realnie, lepszych kandydatów nie mamy. :"To nasz poważny problem. U nas nie wykorzystuje się sukcesów. W Niemczech, Francji, czy we Włoszech sławni piłkarze, którzy skończyli kariery są od razu zaprzęgani do nowych ról w futbolu. A u nas? U nas jak już ktoś skończył karierę, to można go utopić" - żali się Lato, król strzelców Mundialu 1974.

Ma wiele racji. Beckenbauer po zakończeniu kariery zawodnika nie trafił, jak Lato do Mielca i Wronek, tylko od razu na salony. Potem zachwycona Heidi Klum losowała w jego towarzystwie grupy mistrzostw świata. Czy Heidi byłaby zachwycona towarzystwem Laty? Miejmy więc nadzieję, że Wałęsa z Bońkiem się zgodzą, a Beenhakker po zakończeniu kontraktu kupi sobie domek gdzieś na Mazurach i także pomoże w promocji Euro 2012. Jako ambasador może być nam potrzebny tak samo, jak w roli selekcjonera.