W sobotę Jerzy Engel spotkał się w Kolonii z 40 najzdolniejszymi polskimi juniorami, którzy żyją i trenują w Niemczech. Przekonywał ich, by w przyszłości grali dla naszej drużyny narodowej. Pośród młodzieżowców rzucali się w oczy wysocy (185 cm) bracia Przybyłko.

Reklama

Okazuje się, że Kacper i Jakub wyróżniają się nie tylko wyglądem, ale i umiejętnościami. "To znakomici zawodnicy. Miałem ich na konsultacji kadry, zachwycili mnie techniką i koordynacją ruchową, a także umiejętnościami taktycznymi. Na pewno powołam tę dwójkę na majowe spotkania z Litwą" - opowiada trener reprezentacji U-15 Radosław Mroczkowski.

Jakub jest defensywnym pomocnikiem. Gra w stylu Francuza Patrika Vieiry. Twardo i stanowczo. Kacper występuje w ataku. Jest jednym z najlepszych strzelców niemieckiej pierwszej ligi juniorów. W tym sezonie zdobył już 16 bramek. Bardzo dobrze radzi sobie w grze w powietrzu, ma niezły drybling, ciężko mu odebrać piłkę. Stylem gry przypomina nieco Didiera Drogbę z Chelsea.

Obaj piłkarze mogą pochwalić się już jednym poważnym sukcesem. Zajęli drugie miejsce w międzynarodowym, silnie obsadzonym turnieju Nike Cup w Berlinie. Organizatorzy zaliczyli braci Przybyłko do z najlepszych piłkarzy imprezy.

"Piłka to całe nasze życie. Trenujemy, kiedy tylko możemy: przed lekcjami i po, na przerwach, a także w domu. Mamy całą piwnicę zawaloną starymi futbolówkami. Tata nie nadąża z kupowaniem nowych piłek" - opowiada ze śmiechem Kacper.

Napastnik Arminii w życiu prywatnym prezentuje równie ofensywną postawę co na boisku. Pytany, co sądzi o decyzji Lukasa Podolskiego, który wybrał grę dla Niemiec, odpowiada bez wahania: Irytuje mnie jego zachowanie. Połasił się na kasę i sławę, myślał kieszenią, a nie sercem, dlatego zdecydował się na Niemcy. Ja chcę grać tylko dla Polski. Nigdy nie przyjąłbym oferty od innej reprezentacji.

"Cieszą mnie słowa synów. Wychowaliśmy ich na patriotów, których uczymy polskiej kultury i historii. Inni mieszkający w Niemczech rodzice zdolnych piłkarzy zachowują się podobnie. Myślę, że mało który dzieciak pójdzie w przyszłości w ślady Podolskiego czy Miroslava Klosego" - opowiada Mariusz Przybyłko.

Reklama

"A propos kadry, wiąże się z nią zabawna historia. Gdy byliśmy na pierwszym zgrupowaniu drużyny do lat 15, nikt nie mógł nas rozróżnić. Wszystko zmieniło się, gdy podbiłem oko, wtedy koledzy już wiedzieli, kto jest kto" - śmieje się Jakub.

Pytani o swoje największe marzenia, bracia mówią zgodnie: Chcemy kiedyś zadebiutować w dorosłej reprezentacji, a wcześniej poznać Artura Wichniarka, iść z nim choćby na obiad. Ten człowiek jest w Bielefeldzie bogiem.