Ma pani za sobą tę część turnieju, w której mogła się pani przytrafić porażka z mało znaną zawodniczką. Od trzeciej rundy będzie pani grać z rozstawionymi, presja będzie spoczywać nie tylko na pani. Czy to daje ulgę?
Agnieszka Radwańska: Presja nie zawsze wynika z pozycji rankingowej rywalki, która stoi po drugiej stronie siatki. Zdarza się, że ranking tenisistek jest z jakich powodów zawyżony lub zaniżony. Wy dziennikarze czasami ogłaszacie, że zdarzyła się wielka sensacja, bo faworytka przegrała z setną zawodniczką. Tymczasem osoby, które znają dobrze środowisko wcale nie są tym zdziwione, bo na przykład jest to dziewczyna, która wraca po kontuzji i gra świetnie. Innym razem jakaś znana tenisistka po kontuzji nie może się odnaleźć, jak na przykład Daniela Hantuchova. Ma nazwisko, każdy uważa ją za groźną rywalkę, a tu odpadła już w pierwszej rundzie.
Pani teraz bardzo często bywa faworytką. To miła rola, czy woli pani grać bez takiego obciążenia?
Bez dwóch znań lepiej się gra bez presji. Każda dziewczyna powie to samo, nie ważne, czy jest już liderką, czy dopiero weszła do czołówki. Ale tego nie da się uniknąć. Przecież gra się po to, żeby być jak najwyżej w rankingu. A wtedy na turniejach jest się rozstawionym, a na te osoby każdy zwraca uwagę i spodziewa się po nich zwycięstw.
W spotkaniu z Marianą Duque Marino była pani murowaną faworytką. Zwycięstwo nie przyszło łatwo. Co tak bardzo nie pasowało pani w jej grze?
Ciężko się gra z kimś, kto ma taki hiszpański styl gry. Pewni „na mączce” ona byłaby jeszcze trudniejszą rywalką. Poza tym po dość słabym początku ona w drugim secie się obudziła. Prawie przestała psuć, każda piłka wracała na moją stronę kortu. Zmieniała tempo, sporo grała na przerzut, ale też atakowała. Walka była naprawdę wyrównana.
W trakcie meczu widać było, że trochę puszczają pani nerwy. Nawet dostała pani ostrzeżenie od sędziego za złe zachowanie.
Rzeczywiście, w którymś momencie ze złości wystrzeliłam piłkę i sędzia mnie upomniał. Pierwszego seta wygrałam do zera. Jak się tak wysoko prowadzi, chciałoby się, żeby już do końca wszystko poszło równie gładko. Chociaż przyznam, że od początku wiedziałam, że nie skończy się na takim jednostronnym meczu. Za dużo umiała ta dziewczyna. Spodziewałam się, że prędzej, czy później się rozkręci. Kiedy doczekałam się tego momentu, wcale nie byłam szczęśliwa.
Na co będzie pani musiała uważać w najbliższym meczu z Cibulkovą?
To niezwykle regularna zawodniczka, która popełnia bardzo mało błędów. Kiedy grałam z nią w Dauha, spędziłyśmy na korcie trzy godziny. Każda wymiana piłki ciągnęła się w nieskończoność. Ona jakby się nie męczyła. To taki mały motorek goniący po korcie.
Pani ojciec mówił, że może pani wygrać z nią łatwiej niż z poprzednią rywalką, bo Cibulkova gra nieskomplikowany tenis, po prostu bije mocno.
Jej tenis nie jest skomplikowany, ale to jednak dziewczyna z czołówki. Gra solidnie, wszystkie uderzenia ma opanowane na tym samym poziomie, nie ma poważnych braków w umiejętnościach. Więc trzeba będzie uważać na wszystko.