Kilka tygodni temu polski bokser pożegnał się z rodzinnymi Gilowicami. Razem z żoną i dwiema córkami przeniósł się na stałe do USA. We czwórkę zajmują wynajęte piętro domu na Ósmej ulicy. "Mamy tu cztery pokoje: trzy sypialnie i mały salon, wszystkiego może 80 m. Na początku nie wiedzieliśmy, jak się pomieścić. Dom, który zostawiliśmy w Gilowicach, ma 350 metrów. Ale to tylko przejściowa sytuacja" – mówi Adamek. "W Ameryce jest kryzys w branży nieruchomości. Codziennie na rynek trafiają nowe domy, można je kupić za część wartości. We wszystkim pomaga mi Ziggy Rozalski, robi to jako przyjaciel, a nie menedżer. Jest bardzo bogaty i niepotrzebne mu moje drobne pieniądze".
>>>Huczna impreza na cześć Adamka
Adamek to wielki patriota. Za każdym razem, kiedy przed walką wchodzi do ringu, z głośników płynie pieśń Funky Polaka „Nie zapomnij, gdzie się urodziłeś, nie zapomnij, skąd tutaj przybyłeś".
Czego Adamek szuka na obczyźnie? "Wiadomo, jak jest ze sportem w Polsce. Żeby walczyć na odpowiednim poziomie, musiałem cały czas dojeżdżać do Ameryki. Co chwila przechodziłem aklimatyzację, a to mi strasznie dawało w kość. Ziggy powiedział: „jeśli chcesz się liczyć w boksie, musisz siedzieć w Ameryce i tu pilnować interesu” – opowiada DZIENNIKOWI Adamek.
W Ameryce polski pięściarz ma komfortowe warunki do treningów. Poza tym tutaj, zwłaszcza przy obecnej niskiej wartości dolara, za wiele rzeczy płaci się znacznie mniej. Na przykład za przygotowania do walki. "Na treningi do kwietniowej walki z O'Neilem Bellem poszło 70 tysięcy złotych. Ściągaliśmy do Polski ze Stanów sparingpartnerów, ich podróże i utrzymanie strasznie drogo kosztowało. Czasami koszty mogą być wyższe niż zarobek na walce. Ale wtedy nie chciałem oszczędzać, bo chodziło o moją przyszłość. Tutaj to samo mogę mieć za śmieszne pieniądze. Dobry sparingpartner bierze 25 dolarów za rundę, powalczy i jedzie do domu" – opowiada Adamek.
Polak próbował treningów w słynnym Gleason's Gym w nowojorskim Brooklynie, gdzie można spotkać między innymi Mike Tysona. "Tam było fajnie, masę bokserów z całego świata, sparowali ze mną za darmo. To w Polsce nie do pomyślenia. Ale były takie korki, że wracałem do domu trzy godziny. Już wolałem ściągać tych chłopaków tu do nas" – mówił Adamek. Na co dzień trenuje 10 minut od domu, w miasteczku Pasaic z gymie Mike'a Skowrońskiego, który pracował między innymi z Arturo Gattim.
"To mój drugi trener, pierwszym bez zmian jest Andrzej Gmitruk, ale on ma w Polsce grupę i na stałe nie może mi towarzyszyć. Przed samą walką przyjedzie na sparingi" – mówi Adamek.
Wyjazd do Stanów to szansa nie tylko dla niego. "Moja żona Dorota już dawno chciała tu przyjechać, żeby pracować jako pielęgniarka. Skończyła magisterskie studia pielęgniarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tutaj może liczyć na nostryfikację dyplomu. Teraz intensywnie uczy się angielskiego, żeby zdać egzamin".
Adamek mieszka w Secaucus z rodziną, ale właściwie całe dnie jak dawniej spędza sam. Towarzystwa dotrzymuje mu tylko Tiffy, suczka rasy York. "Dorota wychodzi z domu po siódmej i wraca z lekcji dopiero po trzeciej. Ja zaprowadzam córki do szkoły i sam też siadam do komputera uczyć się angielskiego".
Dwunastoletnia Roksana i ośmioletnia Weronika w Polsce trochę uczyły się angielskiego. Ale pierwsze dni w amerykańskiej szkole nie były dla nich łatwe.
"Nie smakuje im też amerykańskie jedzenie. Może i chciałyby ponarzekać, ale wiedzą, że przy tacie im nie wolno. Muszą sobie radzić" – mówi Adamek.