Finał Grand Prix był pańskim popisem. Ma pan medal, a do tego 131 tys. dol. premii.
Tomasz Gollob: Celem był medal. Ten brąz jest dla mnie ważniejszy niż wszystkie pieniądze tego świata. W ogóle nie myślałem o dolarach. W Super Prix pojechałem dla relaksu. Przede wszystkim chciałem wyprzedzić Grega Hancocka w generalnej klasyfikacji i wskoczyć na podium.
Wszystko poszło zgodnie z pana planem?
Już dawno zapowiedziałem, że będę gonił rywali tak długo, aż ich dogonię. Dwa turnieje nie wyszły mi tak, jakbym sobie tego życzył. W Cardiff i Malilli miałem kłopoty, zdobyłem mało punktów. Biorąc pod uwagę te dwie wpadki, osiągnąłem bardzo wiele.
Ale po pierwszej serii nic na to nie wskazywało.
Czułem wtedy zbliżającą się tragedię. Stadion zamarł, zapadła nieznośna cisza. A ja do dziś nie wiem, co się stało. Rozebrałem sprzęgło na części, ale nie zauważyłem żadnej usterki. Chyba jakaś część była wadliwa, dlatego motocykl nawalił. Szybko jednak pozbierałem myśli, bo zdałem sobie sprawę, że jeszcze jedna taka wpadka i medalu nie będzie. Proszę sobie wyobrazić, co ja wtedy czułem. Byłem strasznie zdenerwowany. Jednak zdusiłem w sobie wszystkie emocje i postanowiłem skupić się na tym, co potrafię robić najlepiej.
>>>Gollob: Obiecałem medal i oto on
W półfinale znów wydarzyło się coś, co mogło panu pokrzyżować szyki...
Prowadziłem, a Greg był trzeci. Medal miałem w kieszeni, bo do końca zostało już tylko jedno okrążenie. Wtedy jednak Andreas Jonsson zaatakował, Fredrik Lindgren się przewrócił i bieg został przerwany. Powtórka i znów różne myśli krążyły mi po głowie. Przypomniałem sobie jednak sentencję mojego taty: „człowiek może to zrobić”. Na tych słowach się skupiłem i zrobiłem to co chciałem. Myślę, że tata jest dzisiaj ze mnie dumny.
Ma pan pięć medali, ale jednego koloru wciąż brakuje w pańskiej kolekcji.
Tak, wiem. Nie zmuszajcie mnie jednak do tego, bym obiecał wam złoto. W tym roku też chciałem być jak najwyżej, ale rywale byli szybsi ode mnie. Nicki Pedersen był najlepszy, należał mu się ten tytuł. Jason Crump też pokazał klasę. Oczywiście chcę jeszcze trochę pojeździć i dorzucić jeden, albo dwa krążki do kolekcji. Czy to jednak będzie wreszcie to upragnione złoto? Tego nie wiem. Bardzo bym chciał i będę się starał, ale to jest tylko sport. Poza tym ta walka kosztuje wiele wyrzeczeń. Ostatni tydzień to był dla mnie koszmar. Nie spałem po nocach, za to cały czas pracowałem nad tym, by jak najlepiej przygotować motocykle.
Sobotnia noc to chyba najlepsza zapłata za wszystkie wyrzeczenia?
Za dwadzieścia lat wyrzeczeń. Wsiadłem na motocykl w wieku szesnastu lat. Tata mnie posadził i powiedział: „będziesz wielki”. Zawsze się starałem, jak tylko potrafiłem najlepiej i trochę tych sukcesów wywalczyłem. W trzech poprzednich cyklach Grand Prix nie szło mi jednak najlepiej. Dlatego teraz mogę powiedzieć, że wracam do gry. A to, co działo się dzisiaj, na zawsze zostanie w mojej głowie. Dawno nie przeżyłem tak wielu emocji. Ale chyba sobie zasłużyłem na to, co mam. W końcu całe życie poświęciłem i podporządkowałem żużlowi.