Każdy z wielkich graczy ma coś istotnego do ugrania i każdy wie, że warto mieć pod kontrolą selekcjonera najważniejszej sportowej reprezentacji w naszym kraju. Beenhakker długo podkreślał, że w całej rozgrywce chce być z boku, że nie interesuje go polityka pod żadną postacią. Ostatnie wydarzenia pokazały, że zaczął jednak konkretnie reagować na piłkarską rzeczywistość. Atak na Antoniego Piechniczka i dostrzeżenie w nim człowieka, który bynajmniej nie przyspiesza rozwoju polskiej piłki na pewno ucieszył ludzi, którzy liczą na rozbicie obecnego układu we władzach PZPN. Beenhakker szybko przeprosił za personalne wycieczki pod adresem Piechniczka, ale nie wycofał się z krytycznej diagnozy na temat obecnej kondycji polskiego futbolu, za którą oczywiście odpowiedzialny jest PZPN.
>>>Beenhakker przeprosił Piechniczka
Grzegorz Lato chętnie by zwolnił Holendra nawet dzisiaj, ale wie, że Beenhakker ma zbyt mocną pozycję. Prezes PZPN nie może go utrącić nawet przy wsparciu wybitnych polskich trenerów. Po drugiej stronie barykady są bowiem ludzie, którzy mogą mu bardzo zaszkodzić. Nie wchodzi w nim stan otwartej wojny, a dymisja Beenhakkera właśnie by to oznaczała.
Przede wszystkim Lato nie chce zadzierać z Mirosławem Drzewieckim, za którym stoi cały polski rząd. Drzewiecki gra w jednej drużynie z Holendrem, bo wie, że w polskim futbolu jest on człowiekiem z zupełnie innej epoki. Wprawdzie Leo oficjalnie nigdy nie przyznał, że razem z ministrem sportu mają wspólnego wroga, ale wkrótce może dojść sytuacji, kiedy usłyszymy jakąś spójną deklarację w tej kwestii.
Co znamienne, za Beenhakkerem murem stoi też Listkiewicz, z tym, że były szef PZPN również prowadzi bardziej wyrafinowaną grę. On chce dobrze żyć ze wszystkimi, dlatego w konflikcie na linii Beenhakker – Piechniczek stanął po stronie polskiego trenera. Zarazem nie omieszkał zatelefonować do Beenhakkera jeszcze zanim doszło do wtorkowego pojednania w PZPN, by wytłumaczyć mu, aby nie atakował aż tak otwarcie ikon polskiego futbolu. „Listek” wciąż marzy o karierze w międzynarodowych strukturach piłkarskich i dobre stosunki z szanowanym na całym świecie Beenhakkerem tylko mu w tym pomogą.
>>>Tomaszewski: To Leo pluje nam w twarz
Ale najcenniejszym poplecznikiem Holendra jest Andrzej Placzyński. Prezes polskiego oddziału firmy SportFive, która od wielu lat nazywana jest działem marketingu PZPN, przed dwoma laty razem ze swoimi ludźmi rekomendował Listkiewiczowi Beenhakkera na stanowiska selekcjonera. Dla SportFive osoba selekcjonera to bardzo ważna postać w negocjacjach biznesowych, zwłaszcza że chodzi m.in. o pośrednictwo w sprzedaży praw telewizyjnych polskiej kadry i organizowanie wielodniowych zgrupowań kadry.
W tworzeniu anty-Beenhakkerowej koalicji Lato z Engelem popleczników dyskretnie szukają w armii polskich menedżerów, którzy uważają, że Holender świadomie szkodzi ich transferowym interesom. Już raz zdarzyło się, że Engel zaprosił na posiedzenie Wydziału Szkolenia Radosława Osucha, który twierdzi, że Beenhakker do kadry powołuje piłkarzy, na których selekcjoner lub jego zaufani ludzie mogą zarobić. Jeżeli Beenhakker przegra sprawę, jaką wytoczył menedżerowi, Lato nie będzie musiał szukać innego powodu, by się go pozbyć.