Prezesi klubów Speedway Ekstraligi straszą, że jeśli żużlowcy nie zgodzą się na obcięcie kontraktów, to rozgrywki w sezonie 2009 w ogóle nie dojdą do skutku. Wszystko przez światowy kryzys, którego skutki są coraz bardziej odczuwalne w Polsce. Działacze mają kłopot z pozyskaniem sponsorów, a co za tym idzie z zamknięciem budżetów. 12 lutego szefowie najlepszych polskich drużyn mają się spotkać, by opracować program naprawy finansów.

Reklama

"Musimy się zastanowić czy ciąć mamy tylko premie za zdobyte punkty, czy również pieniądze przekazane na przygotowanie do sezonu" - wyjaśnia Leszek Tillinger, prezes Polonii Bydgoszcz. "Musimy również podjąć decyzję o ile procent zmniejszyć zarobki. Żużlowcy muszą zrozumieć, że robimy to również dla ich dobra. Jeśli teraz tego nie wykonamy radykalnych ruchów to liga upadnie. Dlatego przez najbliższy rok musimy zacisnąć pasa i wierzyć w to, że nadejdą lepsze czasy" - podsumowuje Tillinger.

Największy kłopot z kontraktami polega na tym, że podane w nich sumy zostały zapisane w euro. Nie wszyscy zastrzegli sobie, że pieniądze będą wypłacane po kursie z dnia, w którym umowa została parafowana. Co to oznacza? Dajmy na to, że Nicki Pedersen ma umowę roczną gwarantującą mu zarobki rzedu 500 tys euro. Gdy zawierał umowę kurs euro wynosił 3,9 zł. To dawało Duńczykowi kontrakt na poziomie 1,950 mln zł rocznie. Jednak teraz kurs euro wynosi 4,5 zł. To oznacza, że Włókniarz Częstochowa musiałby zapłacić Pedersenowi o 300 tys zł więcej niż dwa miesiące temu. Analogicznie wygląda sytuacja z pozostałymi żużlowcami światowej czołówki. Są dwie opcje rozwiązania problemu. Ta bardziej drastyczna zakłada cięcia kontraktów o 40 procent. Druga propozycja zakłada cięcia rzędu 30 procent.