W kolarskim środowisku o stosunkowo młodym Hiszpanie (26 lat) jest głośno już od dawna, ale tegoroczne zwycięstwo w Tour de France i pokonanie samego Lance’a Armstronga to zapewne dopiero początek ery Contadora.

Losy Tour de France 2009 rozstrzygnęły się w sobotę na Mont Ventoux. Po wyczerpującym podjeździe Contador umocnił swoją pozycję w klasyfikacji generalnej, mimo że na Giganta Prowansji jako pierwszy wjechał Juan Manuel Garate. Na szczycie najtrudniejszej górze Touru wszystko stało się jasne. Hiszpan wygrał 96. edycję Tour de France, wyprzedzając Andy’ego Schlecka i Armstronga o kilka minut.

Reklama

"To był trudny Tour. Przed jego rozpoczęciem wiedziałam, że muszę być przygotowany zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Na końcu każdego etapu mówiłem do siebie: masz już o jeden dzień mniej. A napięcie? Ono nam towarzyszy cały czas, to normalne. Jestem zadowolony z wyniku, jaki osiągnąłem" - powiedział Hiszpan po zakończeniu sobotniego etapu Wielkiej Pętli.

Urodzony w 1982 roku Contador jest jednym z pięciu kolarzy, którym udało się wygrać trzy wielkie toury. W Tour de France po raz pierwszy triumfował w 2007 roku. W następnym roku zwyciężył w Giro d’Italia i Vuelta a Espania. W 2009 znów powrócił na szczyt w Paryżu. "Dwa lata temu na Tourze było bardzo gorąco, najbardziej liczyła się siła fizyczna. Trzeba było być dobrze przygotowanym kondycyjnie. W tym roku spore znaczenie, przynajmniej u mnie, miała psychika. Na początku nie byłem na czele klasyfikacji, w pewnym momencie poczułem, jakby podcinano mi skrzydła. Musiałem zareagować, zmobilizować się" - tak Hiszpan porównywał oba zwycięstwa w Wielkiej Pętli.

Contador to ciągle rozwijający się zawodnik. Następcą Miguela Induraina, najbardziej utytułowanego hiszpańskiego kolarza, może stać się już niebawem. Indurain dwukrotnie wygrywał Giro d’Italia i był pierwszym w historii zawodnikiem, który triumfował w Tour de France pięć razy z rzędu. Zdobył też złoty medal w jeździe indywidualnej na czas na olimpiadzie w Atlancie (1996 r.). Contador jest jednak bardzo młody i kolejne zwycięstwa na pewno przed nim. Już jest określany jako następca Armstronga (7 razy wygrywał TdF).

Hiszpan jednak woli się nie wypowiadać na tego typu tematy. "O biciu rekordów nie myślę. Chcę startować i wygrywać jak najwięcej. Nie będę jednak składał żadnych obietnic. Tour de France zawsze będzie dla mnie priorytetem, ale z Giro, Vuelty czy klasyków nie mam zamiaru rezygnować. Tak samo jak i odchodzić ze swojej ekipy. Mój kontrakt z Astaną obowiązuje do końca 2010 roku. Nie będę go ani renegocjował, ani zrywał" - zapewnił Contador. Dał tym samym kres spekulacjom, jakoby miał dołączyć do nowo tworzonego teamu Armstronga.

Wczorajszy ostatni, 21. etap tradycyjnie był najluźniejszym ze wszystkich. Peleton spokojnie zmierzał do stolicy Francji. Dopiero na ulicach Paryża rozpoczęło się prawdziwe ściganie. Jak zwykle najszybszy na finiszu był Brytyjczyk Mark Cavendish, który wygrał swój szósty etap w tegorocznym Tourze. "Zawsze marzyłem o zwycięstwie na Polach Elizejskich. Cieszę się, że udało mi się spełnić marzenia. Jestem naprawdę zadowolony ze swoich finiszów w tym roku" - mówił na mecie drugi, obok Contadora, bohater 96. Wielkiej Pętli.