Manaudou od początku narzuciła mordercze tempo, którego nikt nie jest w stanie wytrzymać - nawet ona sama. Zaczęła tak szybko, że wydawało się, iż poprawi własny rekord świata (4.02,13), ale osłabła w końcówce.

Jędrzejczak goniła ją w imponującym stylu. Gdy policzyć czasy na poszczególnych długościach basenu, okazuje się, że Otylia płynęła równym, mocnym tempem. Tak mocnym, że w końcówce nikt, łącznie z Manaudou, nie płynął z szybkością naszego srebrnego motylka. Gdyby wyścig był dłuższy o 100 metrów, Manaudou padłaby z wycieńczenia. "Ja miałam jeszcze siły. To dobrze, bo walczę także o medale na 200 metrów kraulem i motylkiem" opowiadała uśmiechnięta Jędrzejczak.

Skandalem jest za to zachowanie włoskiej firmy odzieżowej, która dała Polce za mały kostium, w dodatku w złych barwach i bez logo sponsora. Za to partactwo to Polacy mogą zapłacić karę sponsorowi - pisze "Fakt".

Reprezentujący Dianę Mauro Vallini łgał w żywe oczy po finałach, mówiąc o dziesiątkach idealnych strojów wysłanych Polakom, którzy nie chcą ich odpowiednio zakładać. Otylia w swój kostium wbijała się kilka minut przy pomocy fizjoterapeuty. Po wyścigu miała ślady po wrzynających się w ciało szmatach Diany.

"To jakiś wymyślony problem" - drwił jednak bez mrugnięcia okiem Vallini, przebierając nerwowo nogami. Na szczęście więcej klasy miała nasza wicemistrzyni świata, która nie oglądając się na włoskich nieudaczników, już podpisała kontrakt z konkurencyjną firmą na starty w nowych strojach w Polsce.

"Mnie tatuś zawsze uczył, że to nie kostium pływa, tylko ja, więc dałam sobie radę w tym, który dostałam. Nie jest to jednak komfortowa sytuacja, bo moje przeciwniczki nie muszą myśleć o tym, czy zmieszczą się w źle skrojony strój" - mówiła Polka.

Szkoda tylko, że na zawodach międzynarodowych nasza kadra ma obowiązek startować w strojach Diany do końca 2008 r. Skandal w Melbourne jest jednak podstawą do zerwania kontraktu. Nasi najlepsi zawodnicy powinni pływać w najlepszych strojach.