Święta, święta i już po...
Trochę mi jest smutno, że ten wyjątkowy czas tak szybko minął, zwłaszcza że był dla mnie bardzo miły. Spędziłem go w gronie najbliższej rodziny. Była tradycyjna, staropolska wigilia, z ulubionym przeze mnie barszczem i karpiem, pasterka, a w Boże Narodzenie pojechaliśmy do cioci mieszkającej koło Milówki rozsławionej przez Golców. Kiedy skakałem, czasu na świętowanie było znacznie mniej. No i musiałem ograniczać się w jedzeniu, aby nie przytyć. Teraz mogłem sobie pozwolić na więcej.
Jakie znaczenie mają dla pana te dni? To tylko kultywowanie tradycji czy coś więcej?
Boże Narodzenie od zawsze było dla mnie czasem rodzinnym i radosnym, a z pewnością czymś znacznie ważniejszym niż zwykłe pielęgnowanie tradycji. Wspólne kolędowanie, rodzinne kolacje wigilijne i radość z narodzin Chrystusa jest tym, co istotne. Staramy się, aby nadal było to dla naszej rodziny ważne święto.
Człowiek zmienia się z latami. Czy również zmieniło się pana podejście do tych świąt na przestrzeni lat?
Każdy człowiek z biegiem lat inaczej patrzy na święta Bożego Narodzenia i każde inne uroczystości. Na początku, dla małych dzieci, ważna jest magia świąt - choinka, słodycze, prezenty. W wieku kilkunastu lat to prezenty zyskują na wadze, ale po wejściu w dorosłość znów skupiamy się na magii i nastroju świąt. Każdy z nas wspomina ten czas, kiedy był małym dzieckiem. Ten urok i magia. Teraz wiemy, że na magię musieli zapracować dorośli. Dziś ja mogę pracować nad magią świąt, dla mojej córki.
Wspomniał pan o prezentach.
One zawsze związane były z Bożym Narodzeniem. Najcieplej myślę o tych, które znajdowałem pod choinką w wieku kilku lat. Teraz także się cieszyłem. Aniołek przyniósł mi kurtkę skórzaną, a żonie aparat fotograficzny. Jednak dla mnie najważniejszym był prezent od losu i żony. Radowałem się na myśl o narodzinach dziecka, a teraz córka jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
Pan jest ewangelikiem, żona katoliczką.
Zarówno katolicy, jak i ewangelicy, obchodzą bardzo uroczyście Boże Narodzenie. Nie ma zbyt wielu różnic. Upamiętnianie narodzin Jezusa dla obu naszych kościołów jest bardzo ważne i mocno związane z lokalną tradycją. To nie przeszkadza w życiu na co dzień i nie wadzi w święta.
26 marca oddał pan w Zakopanem ostatni skok w karierze. Czy po nim widział pan gdzieś tam na horyzoncie bezdroża Ameryki Południowej?
Motoryzacja jest wprawdzie moim hobby od lat, ale moje marzenia nie wybiegały do takich imprez jak Dakar. Myślałem sobie, że fajnie byłoby przeżyć jakąś przygodę, siedząc za kierownicą. Kiedy dostałem propozycję startu w najtrudniejszym rajdzie świata, początkowo wydawało mi się to wszystko snem. I nawet teraz, tu na lotnisku Chopina w Warszawie, pytam siebie: Adam, co ty tu robisz?
30 grudnia rozpocznie się jubileuszowa, 60. edycja Turnieju Czterech Skoczni, po raz pierwszy od 17 lat bez pana.
Ostatnio bardzo często kibice pytali mnie, dlaczego dalej nie skaczę? Niektórzy żałowali, że nie będą mieli lekarstwa na... kaca. To miłe, że mimo woli byłem dla nich lekiem. Jak odsypiali sylwestrową zabawę, to w południe w Nowy Rok pykali pilotem po kanałach w TV i trafiali na konkurs w Garmisch-Partenkirchen. No i jak mi wyszło, z pewnością niejedna osoba podskoczyła w łóżku...
Przez lata pana panowania na skoczniach świata modne było hasło "Leć, Adam, leć". Teraz trzeba je zmienić na "Jedź, Adam, jedź"...
...i dojedź do mety. O to, jeśli można, proszę kibiców, moich fantastycznych fanów, by mi tego życzyli. Do Ameryki Południowej jadę po to, by przetrwać. Jeśli 15 stycznia osiągnę metę w Limie, poczytam sobie to za wielki sukces. Zapewniam wszystkich, że znam swoje miejsce w szeregu. Kto słyszał o Małyszu przed 1996 rokiem? 17 marca 1996 roku w Oslo odniosłem swoje pierwsze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata i od tego dnia ruszyła karuzela. Na ten i następne sukcesy musiałem sporo pracować. Identycznie jest i teraz. Powtarzam, ja dopiero jestem na początku nowej drogi. W skokach byłem 27 lat.
Czego najbardziej się pan obawia w debiucie w nowej dyscyplinie?
Zmęczenia organizmu oraz awarii samochodu. Będę się starał tak jechać, aby nie przyczynić się do uszkodzenia sprzętu. Ale czasami człowiek nie ma na to wpływu. Zdaję sobie sprawę z tego, co mnie czeka. Rajd Dakar, wbrew nazwie, nie odbywa się w Afryce. Trasa wiedzie z Argentyny do Peru, przez piaski pustyni, ośnieżone drogi Andów i kamieniste bezdroża Chile.
Z jakimi życzeniami żegnała pana żona?
Abym dojechał do mety. Mam też za nią tęsknić...
34. Rajd Dakar rozpocznie się 1 stycznia w Mar Del Plata w Argentynie, a zakończy 15 stycznia w Limie. Po raz pierwszy w historii uczestnicy rywalizować będą na terenie Peru. Trasa składa się z 14 etapów łącznej długości 9 tys. km. Na liście startowej jest 186 motocykli, 170 samochodów, 76 ciężarówek oraz 31 quadów. W różnych zespołach jest 21 Polaków.