W czołówce tabeli czeskiej ekstraklasy są tam zespoły Slavii Praga i Teplic. Sparta, z czterema porażkami w rundzie, dopiero za nimi. W Lidze Mistrzów nasi południowi sąsiedzi ekscytują się występami Slavii. Wielkie derby Pragi też wygrała Slavia. Sparta jest natomiast najbrutalniejszą drużyną w lidze - jej zawodnicy zobaczyli jesienią aż pięć czerwonych kartek. W ostatniej kolejce mistrzowie ulegli 2:4 FC Brno. Tylu bramek w lidze Sparta nie straciłą od dwóch lat...

Reklama

Problemy klubu zaczęły się pewnego upalnego, sierpniowego dnia. Jednemu z najbardziej utalentowanych czeskich piłkarzy, Miroslavovi Matušovičovi umarł przyjaciel z dzieciństwa. Piłkarz pojechał na pogrzeb do rodzinnego Havířova i z żalu upił się w jednej z restauracji. Zaczął się zachowywać agresywnie, więc przyjechała do niego policja. Piłkarz obraził mundurowych i z kajdankami na rękach wylądował w areszcie. We krwi miał dwa promile alkoholu. Sparta ukarała go za te wyczyny karą 100 tys. koron. "Policjanci zemścili się na mnie, bo odszedłem z Banika do Sparty" - głupio się usprawiedliwiał.

Gorące lato zaszkodziło także kibicom. W Pradze, do której regularnie przyjeżdżają dziesiątki tysięcy żydowskich turystów, antysemityzm nie jest dobrze widziany. Ulubioną przyśpiewką spartan jest natomiast... „Jude Slavia Jude”. Nie podoba się to władzom gminy żydowskiej w Pradze. Jej przedstawiciele wystosowali do klubu oficjalne pismo, domagając się zakazu antysemickich okrzyków i grożąc zaskarżenia klubu do międzynarodowych instytucji.

„Jude - takim słowem oznaczali nas hitlerowcy i nie można tolerować takich okrzyków na stadionach” - pisali do klubu Żydzi.

Jeszcze z gazet nie zniknął temat antysemicki, a trafił tam trener Sparty, Michal Bilek. Jest 23 sierpnia, jedna z praskich pizzerii. Bilek je spokojnie kolację w towarzystwie atrakcyjnej kobiety. Nagle podchodzi do niego jakiś mężczyzna i bez słowa uderza go w twarz. Czy Bilek oddaje, albo wzywa policję? Nie. Próbuje pogodzić się z napastnikiem i uspokaja obsługę. Okazuje się bowiem, że umówił się na randkę z jedną z pracownic klubu, a mężczyzna, który go pobił był jej narzeczonym. Czeskie bulwarówki zrobiły z tej historii kilkuodcinkowe love story...

Reklama

Dwa dni później podczas meczu z Viktorią na stadionie na praskim Żiżkovie piłkarz Sparty Pavel Horvath podszedł do sektora swoich kibiców i dwa razy pozdrowił ich... faszystowskim „Sieg Hail” (czesi przerabiają to na „Siegl Horst” – na cześć legendy Sparty). Nagrała to telewizja...

Kolejny skandal wywołał kapitan zespołu Tomaš Řepka, który rozpętał zadymę w Teplicach, wyleciał z boiska po czerwonej kartce w 90. min i schodząc wdał się w bójkę, a oprócz tego wymachiwał pięścią do telewizyjnej kamery, a na koniec w nią uderzył. Zapłacił za to 150 tys. koron, dostał siedem meczów kary i na 15 miesięcy starcił opaskę kapitana. Oprócz tego po tym meczu ukarany został także Martin Abraham (cztery mecze ) i asystent Bilka, wspominany już Horst Siegl (cztery mecze poza ławką rezerwowych). Bílek musiał zapłacić 50 tys koron, a cały klub aż 700 tys.

Reklama

Ostatnia, jak dotąd, afera z udziałem Sparty miała miejsce podczas przegranych na własnym stadionie 0:2 derbów ze Slavią. Czerwoną kartkę dostał tym razem Horvath, a szef sportu w Czeskiej Telewizji zapowiedział, że więcej nie będzie ona transmitować meczów Sparty. Powód - przez cały mecz jej kibice skandowali „Jude Slavia” i telewizja musiała... wyłączyć dźwięk ze stadionu. Horvath dostał 300 tys. koron kary i była ona największa, jaką kiedykolwiek zapłacił czeski piłkarz.

Skąd tyle afer w jednym zespole? Dziennikarze gazety „Dnes” są pewni - to przez pychę. Sparta i jej kibice są nielubiani w całym kraju. To pamiątka z czasów komunizmu, kiedy klub cieszył się wielką sympatią władz partyjnych. Także po odzyskaniu przez Czechy niepodległości w latach 90. Sparta radziła sobie doskonale. Pieniędzy miała więcej niż inni, to tam ważne kroki w karierze stawiali tej klasy piłlkarze, co Pavel Nedved, Petr Cech czy Tomas Rosicky. Przyzwyczajeni do zwycięstw kibice nie sznują nikogo: „My jesteśmy Sparta, wy jesteście nic” i „Spartańska szlachta” - to ich ulubione okrzyki.

Władze klubu robią niewiele, żeby poprawić nadszarpnięty wizerunek Sparty. Właściela klubu słowacki elektroniczny koncern „J&T” reprezentuje w Sparcie Daniel Křetinsky. Zdaniem krytyków jego największą wadą jest to, że kompletnie nie zna się na piłce, a na dodatek biznes pochłania cały jego wolny czas i w efekcie nie wie co dzieje się w jego klubie.

"Wszystko będzie dobrze, zły los się od nas w końcu odwróci" - zapowiada Křetinsky. "Wprowadzę w klubie dyscyplinę. Koniec z ekscesami. Mieliśmy z piłkarzami poważną rozmowę. Wciąż wierzę, że będziemy mistrzami Czech".

Křetinsky ma prawo być optymistą. Sparta nadal jest najbogatszym klubem Czech. Jej budżet 350 mln koron jest od pięciu do dziesięciu razy większy niż w innych czeskich klubach. Sparta wciąż jest bardzo dochodowym przedsięwzięciem.

Nas jednak kłopoty Sparty nie powinny jednak martwić. Od niedzieli powinniśmy bowiem myśleć, że im gorzej dzieje się w czeskich klubach, tym lepiej dla nas.