W ostatniej kolejce ligowej Widzew zremisował na własnym boisku z Zagłębiem Lubin 1:1. Łodzianie nie potrafili pokonać mistrza Polski, który w drugiej połowie grał w dziewiątkę. Po spotkaniu prasa skupiła się na skandalicznym zachowaniu Josepha Oshadogana. Zdaniem dziennikarzy Włoch miał obrażać swojego trenera Marka Zuba i odgrywać szopkę na środku boiska.

Reklama

"Mecz z Zagłębiem powinniśmy wygrać za wszelką cenę" - mówi DZIENNIKOWI Oshadogan. "Mieliśmy przewagę dwóch piłkarzy, a mimo to nikt nie atakował. Ich na boisku zostało dziewięciu, ale my nadal graliśmy pięcioma obrońcami! To jakiś absurd! Wyglądało to tak, jakby remis z mistrzem Polski był sukcesem. Dlatego się wkurzyłem. Stwierdziłem, że w sytuacji kiedy mamy przewagę liczebną, na nic nie przydam się dużynie grając w defensywie. Przesunąłem się do środka i stamtąd próbowałem zasygnalizować trenerowi, żeby wygonił nas pod bramkę Zagłębia" - tlumaczy piłkarz.

"Jest mi bardzo przykro, bo kilka dni wystarczyło prasie, żeby zmieszać mnie z błotem, zrobić ze mnie kozła ofiarnego. Większość ludzi ocenia grę piłkarza z trybun, czyli odległości 200 metrów. Jak ktoś taki może mówić, że Oshadogan wybiega na środek boiska, bo nie chce mu się grać?" - dodaje włoski obrońca.

"Strasznie zależy mi na Widzewie i na naszych zwycięstwach. Daje z siebie wszystko na boisku i w domu gdy gram z żoną na playstation. Czasem tak się angażuję, że aż rzucam o ścianę joystikiem. Nie jestem gwiazdą pokroju Ronaldo czy Ronaldinho i nie mogę obrażać się na zespół, lub trenera. Znam swoje możliwości, ale wiem też, że Widzew to drużyna która zawsze bazowała na charakterze, woli walki" - wyjaśnia Oshadogan, którego zachowanie tak rozwścieczyło Grzegorza Bakalarczyka (wiceprezesa ds. sportowych Widzewa), że zapowiedział jego natychmiastową sprzedaż.

Reklama

"Nie mam pretensji do nikogo z Widzewa, ale chciałbym, żeby wszyscy w klubie rozumieli, że nie przyjechałem do Łodzi, po to, żeby łatwo zarobić na stare lata. Grałem w Romie i Monaco, a latem miałem oferty powrotu zarówno do ligi francuskiej, jak i włoskiej. Zdecydowałem jednak, że zostanę w Polsce. Drużyna i kibice mnie potrzebują i nie mogę ich zawieść. Kontrakt mam do 2009 roku i zamierzam go wypełnić" - deklaruje Włoch.

Mimo iż w Polsce jest dopiero rok, to o naszej lidze ma wyrobione zdanie: "W polskiej lidze nie ma takich gwiazd jak we Włoszech czy Francji, ale futbol jest na fali wznoszącej. Awansowaliście na mistrzostw Europy, a w 2012 roku bedzięcie je organizować. Cieszyłem się razem z wami. Europa musi dać szansę także krajom, które się rozwijają. Jestem w waszym kraju nie tylko jako piłkarz, ale i jako człowiek. Uczę się polskiej kultury, tradycji, historii. Wiem o żydowskiej przeszłości Łodzi, o Auschwitz i komuniźmie" - opowiada.

Czarnoskóry Oshadogan nie kryje się ze swymi poglądami na temat tolernacji rasowej. "Nie uważam, że w Polsce jest gorzej niż w innych krajach Europy. We Włoszech byłem pierwszym kolorowym zawodnikiem w narodowych barwach. W 1996 r. po raz pierwszy czarnoskóry piłkarz założył koszulkę <Azzurrich>. Co prawda tylko reprezetnacji do lat 21, ale w Italii to było wielkie wydarzenie. Moja historia zaciekawiła nawet Mauro Valeriego z Uniwersytetu Sapienza w Rzymie, który wydał książkę pod tytułem <Black Italians>. Opowiada ona historię kolorowych sportowców startujacych we włoskich barwach. Wątek piłkarski jest tam o mnie. Jeśli kogoś intersują te sprawy to zapraszam do Łodzi, chętnie podzielę się moimi doświadczeniami i opiniami. Zawsze mam ze sobą odpowiednią lekturę i broszurki" - przyznaje trzydziestojednolatek.

"Kiedy zaczynałem grać zawodowo w Serie A rasistowkie okrzyki i wyzwiska strasznie mi przeszkadzały. Reagowałem agresywnie. Z powodu moich tanzańskich korzeni zacząłem nawet wspierać działania Panafryki. Teraz do tych spraw podchodzę z większą rezerwą. Raz, że sytuacja w Europie zmienia się na lepsze, a dwa, że trochę już wydoroślałem. Pewnie, że jak w czasie meczu zamiast okrzyków <Dawaj Oshadogan, do przodu!> słyszę odgłosy niczym z filmów o dżungli, to jest mi ciężko. Gram jednak dalej i nie daję się wyprowadzić z równowagi. Jeśli na ulicy słyszę wyzwiska, to tłumaczę sobie, że nie muszę się przejmować tym co mówią niewyedukowani idioci. Czarni i biali mają oczy, nos, tak samo oddychają, tak samo kochają. Kto tego nie rozumie to ma problem, ale sam ze sobą" - kończy piłkarz.