Jak pan przyjął wyniki losowania grup Euro 2008?
Raczej pozytywnie. Oczywiście mamy trudnych rywali, ale mogliśmy przecież trafić do grupy z Francją, Włochami i Holandią. Chorwacja ma bardzo ciekawą i młodą drużynę. Przecież w eliminacjach dwa razy potrafiła pokonać Anglię i w rezultacie ją wyeliminować z turnieju. Austria,wiadomo, gra u siebie, co jest wielkim atutem. Widać to chociażby na przykładzie naszej drużyny w zeszłoroczych mistrzostwach świata. Dobrze mieć za sobą kibiców. Duże możliwości Polaków widać było w czasie ostatniego mundialu. Przecież wygraliśmy z wami tylko 1:0, a bramkę udało nam sięstrzelić dopiero w doliczonym czasie gry.

Reklama

A konkretnie panu się udało.
To prawda. To był jeden z najważniejszych goli. Może nie tyle dla mnie osobiście, ale dla całego narodu. Ja strzelałem wcześniej już ważne bramki. Jak chociażby w 2002 roku podczas mistrzostw świata, kiedy mój gol w 88 minucie meczu z Paragwajem sprawił, że to my awansowaliśmy do ćwierćfinału. Ale ta bramka w spotkaniu z Polską wprowadziła ludzi w prawdziwą euforię. Wtedy kibice jeszcze bardziej zaczęli nas dopingować. Poczuliśmy ich wielkie wsparcie. To był ważny moment dla naszej drużyny.

Czy tamta bramka sprawiła, że stał się pan bardziej popularny?
A czym jest popularność? Od kiedy gram w piłkę, jestem mniej lub bardziej rozpoznawalny i lubiany przez kibiców. Wiadomo, że to był bardzo istotny gol. Ale nie wiem, czy nastąpiła jakaś wielka zmiana.

Którą drużynę uważa pan za silniejszą: Polskę czy Chorwację?
Trudno powiedzieć, to są dwa naprawdę niebezpieczne zespoły. Polska dobrze się pokazała w eliminacjach. Wygrała z Portugalią, zajęła pierwsze miejsce w grupie. Poza tym ta drużyna bardzo się zmieniła od czasu mistrzostw świata. Ma nowego trenera Leo Beenhakkera, który dał jej zupełnie nową jakość.

Zna pan Beenhakkera?
Nie osobiście. Ale on jest znany wszystkim, którzy się interesują piłką nożną.

Słyszałem, że ma pan polskich przyjaciół. Podobno cały czas jest pan w kontakcie z Radosławem Kałużnym.
Tak, Radek jest moim bardzo bliskim kolegą. Mieszkam po sąsiedzku z Markiem Leśniakiem. Grałem też z Adamem Matyskiem, którego wiecznie coś bolało. Ale nie komentowaliśmy jeszcze z Kałużnym wyników losowania. Przecież minęło raptem kilka dni, od kiedy nasze drużyny na siebie trafiły. Nie było jeszcze okazji.

Gra pan tylko w 2. Bundeslidze, ale jest niemal zawsze powoływany do reprezentacji Niemiec.
To prawda, ale mój zespół (Borussia Moenchengladbach - przyp. red.) jest zdecydowanym liderem drugiej ligi. Mamy trzypunktową przewagę nad drugim w zestawieniu Freiburgiem i aż pięć punktów więcej niż trzeci Mainz. Jestem pewien, że w tym sezonie awansujemy z powrotem do ekstraklasy.

Reklama

Ma pan już 34 lata. Myśli pan, że pojedzie na Euro?
Na pewno jest to moim celem. Zrobię wszystko, by tak się stało, ale decyzje podejmuje pan Joachim Loew. Nie będzie łatwo, mam już swoje lata i jak pan zauważył gram tylko w drugiej lidze. Ale wydaje mi się, szczerze mówiąc, że mam na to spore szanse.

Myśli pan, że to będzie wasz duży atut, że macie dwóch piłkarzy polskiego pochodzenia w drużynie? Mówię o Miroslavie Klose i Lukasie Podolskim.
Wiadomo, że bez nich dwóch na mistrzostwach nic nie zdziałamy. Miro Klose to niesamowity napastnik. Strzela bardzo dużo goli, ale potrafi też się cofnąć. Jest bardzo uniwersalny. Nie ma w Niemczech piłkarza, który zrobił ostatnio tak wielki postęp. Klose ma podobny charakter do mnie. Obaj jesteśmy spokojni, mamy o czym pogadać. A Podolski? Jak go można nie lubić? On cały czas się śmieje, żartuje. To taki dzieciak troszkę. Dzięki nim na zgrupowaniach ciągle słyszę polski język. Ostatnio na zgrupowania kadry przyjeżdża jeszcze Piotr Trochowski.

W Polsce wszyscy żałują, że ci piłkarze nie grają dla Polski. Pan też gra dla Niemiec, a nie dla Szwajcarii.
Moja mama jest Włoszką, a ojciec Niemcem, w Szwajcarii tylko się urodziłem. Kiedy grałem w Teneryfie, to w tym samym czasie zadzwonili do mnie Niemcy i Szwajcarzy. Wybór był dla mnie oczywisty.

Głośno zapowiadacie, że chcecie zostać mistrzami Europy.
Oczywiście jest to naszym celem. Czy się uda? Zobaczymy, droga będzie trudna, ale bardzo chcemy to mistrzostwo zdobyć.

Czy Loew jest lepszym trenerem od Juergena Klinsmanna?
Loew kontynuuje to, co Klinsmann zapoczątkował. Na razie udowadnia, że jest świetnym trenerem. Ma doskonały bilans z drużyną narodową. Awansowaliśmy w świetnym stylu do mistrzostw Europy, strzelamy dużo bramek. Przede wszystkim jednak bardzo mu wszyscy ufamy.

Są jakieś znaczące różnice między Klinsmannem a Loewem?
Szczerze mówiąc, nie ma dużych. Trzeba pamietąć, że Loew był w sztabie Klinsmanna. Był jego najbliższym współpracownikiem i jedną z najważniejszych postaci w tamtej reprezentacji.

Zna pan jakichś polskich piłkarzy?
Kiedyś bardzo wielu waszych zawodników grało w Bundeslidze. Teraz trochę jest ich mniej, ale cały czas sporo. Znam oczywiście Jacka Krzynówka z Wolfsburga, Kubę (Błaszczykowskiego - przyp. red.) z Borussii Dortmund, no i naturalnie Ebiego Smolarka. Co prawda on już nie gra w Niemczech, tylko gdzieś w Hiszpanii. Widziałem, że Smolarek wyrósł na waszego najbardziej niebezpiecznego piłkarza. Strzelił mnóstwo bramek w tych eliminacjach.

Wie pan, że mecz Polska ? Niemcy ma zostać rozegrany w Klagenfurcie, gdzie jest ładny i nowoczesny stadion, ale niewielki. Ma zaledwie 30 tysięcy miejsc.
No tak, ale na boisku będzie jedenastu na jedenastu. Wiadomo, że podczas naszego ostatniego meczu w Dortmundzie było ponad 80 tysięcy kibiców. Waszych było może 25 tysięcy, ale czułem się, jakbyśmy grali gdzieś w Polsce. Fatalnie, że UEFA przeznaczyła dla naszych kibiców tylko po 6 tysięcy biletów, ale na pewno sobie jakoś poradzą.

Zostaje pan na przyszły sezon w Borussii Moenchengladbach?
Na pewno tak. Jest mi tu bardzo dobrze. Mamy fajną ekipę. Zostaję.

A w reprezentacji Niemiec?
A to się okaże dopiero po mistrzostwach.