Równie wielu zwolenników ma pogląd, że młody organizm nie wytrzyma takiego obciążenia. Niebezpieczeństwa, jakie czyhają na dziecko w świecie wyczynowego sportu, można długo wymieniać - kontuzje, stres, nocne życie na wyjazdach, nie mówiąc już o „wodzie sodowej”. Wiadomo, że zbyt wcześnie odkryty talent łatwo zmarnować. Co zrobić, żeby uchronić przed tym Murańkę?
Jak dotąd nie wymyślono jeszcze sposobu na wychowanie sportowego geniusza, chociaż na świecie głowią się nad tym sztaby specjalistów. W krajach zachodnich utalentowane jednostki mają szczegółowo zaplanowane kariery sportowe, kiedy ledwo raczkują. W jednej z prestiżowych akademii tenisowych trenuje 6-letni Fin, Jan Silva. Koszt jego nauki i utrzymanie rodziny pokrywa właściciel akademii. Wierzy, że te pieniądze zwrócą mu się z nawiązką, kiedy tylko chłopiec zacznie wygrywać Wielkie Szlemy.
Freddy Adu, genialny piłkarz pochodzący z Ghany, w wieku 13 lat podpisał kilkuletni kontrakt w amerykańskiej lidze MLS. Został najmłodszym zawodowym sportowcem w USA i wybiegał na murawę obok dwukrotnie starszych od siebie kolegów. Firma Nike natychmiast podsunęła mu kontrakt sponsorski na milion dolarów.
Akademie golfowe i tenisowe w USA pełne są zdeterminowanych nastolatków. Ich codzienność w niczym nie przypomina tego, co każdy z nas pamięta z dzieciństwa - nie chodzą do szkoły, a treścią ich życia pozostaje trening. Czasem wyrastają z nich wybitni sportowcy, czasem kończą jako nieszczęśliwi ludzie, którym odebrano dzieciństwo.
Martinę Hingis od urodzenia wychowywano na tenisistkę (nawet imię dostała po Navratilovej). Sukcesy przyszły szybko i równie szybko się skończyły. W wieku 22 lat miała pięć tytułów wielkoszlemowych, ale była też tenisową emerytką z powodu nawracających kontuzji i przypadłości, którą można określić jako syndrom wypalenia.
Czy warto fundować coś takiego Klimkowi?
Nieco inne podejście do tematu prezentuje Robert Radwański, ojciec i trener dwóch niezwykle obiecujących tenisistek (starsza Agnieszka już jest 26. na świecie), a więc człowiek doświadczony w prowadzeniu młodych talentów.
"Nie mówiłbym jeszcze o Klimku jako o przyszłym mistrzu świata. To tak, jakby utalentowanego chłopca z „Poznańskich Słowików” typować na operową gwiazdę wszechczasów. Wszystko świetnie, aż przyjdzie mutacja" - mówi Radwański. "Klimek to fantastyczny materiał, ma koordynację i w górze jest nieustraszony, ale pamiętajmy, że on jeszcze rośnie. Parametry fizyczne mają w skokach narciarskich gigantyczne znaczenie. Z zachwytami nad talentem Klimka poczekajmy, aż ukształtuje mu się sylwetka. Na pewno należy go bacznie obserwować i postępować ostrożnie, bo młody organizm i psychika nastolatka to delikatna materia i łatwo strzelić samobójczą bramkę. Ale szczegóły pozostawiam specjalistom".
Wybitny fiński trener skoków narciarskich Mika Kojonkoski pomysł udziału Klimka w Pucharze Świata określa krótko - szaleństwo.
Już wkrótce pewnie dowiemy się, co wybiorą rodzice i trenerzy Klimka. Czy poczekają, aż dojrzeje do zawodowej kariery, czy też będą chcieli wykorzystać moment i wygrać jak najwięcej właśnie teraz, kiedy chłopaka tak świetnie niesie po skoczni.
Pokusa jest duża, w końcu z cudownych dzieci bardzo często wyrastają całkiem przeciętni dorośli.