Kierowcy sami mają dość testów "Czasami po wyjściu z bolidu słaniam się na nogach, a przed garażem czeka tłum kibiców, którzy proszą o zdjęcia i autografy" - mówi najstarszy kierowca F1, David Coulthard.
W Barcelonie zakończyły się wczoraj ostatnie oficjalne przedsezonowe testy. Zawodnicy mają za sobą katorżniczą pracę. Zazwyczaj już o godzinie 7.00 rano kierowca jest na torze. Tam czeka go spotkanie z inżynierami i dokładne omówienie programu na cały dzień. A dzień testowy jest bardzo długi. "Testy to dużo pracy i mało przyjemności" - wyjaśnia Robert Kubica z BMW Sauber. "Tak naprawdę kiedy nie jeździmy, to odpoczywamy, kiedy nie odpoczywamy, to jemy, a kiedy nie jemy, to śpimy" - tłumaczy.
W pierwszej sesji kierowca jeździ przez kilka godzin. Potem ma krótką przerwę na obiad i szybko wraca na tor. W jeden dzień Kubica przejeżdża dystans znacznie dłuższy od wyścigu. Wieczorem czeka go kolejne spotkanie z inżynierami. "W hotelu jestem o godzinie 21.00 albo 22.00 A rano wszystko od początku" - opowiada DZIENNIKOWI Polak.
Większość sesji testowych otwarta jest dla publiczności. Kierowcy mają więc obowiązki także poza torem - autografy i wspólne zdjęcia z kibicami. Bardzo często na sesje testowe przyjeżdżąją sposorzy i zaproszeni przez nich goście. Czyli ludzie bardzo ważni w F1, bo to oni dają gigantyczne pieniądze na ten sport. Kierowca z każdym musi się spotkać, przywitać, podpisać zdjęcie dla żony czy dziecka. Wszystko z uśmiechem na ustach.
"Czasami jest mi bardzo przykro, ale odmawiam. Gdybym chciał podpisać każde zdjęcie, stałbym tam przez wieki" - tłumaczy Coulthard.
Na torze zespół sprawdza rozwiązania, które jesienią i zimą testowano w tunelu aerodynamicznym. Przed sezonem trzeba je wypróbować w warunkach bojowych. Jak trudne to zadanie i jakie niespodzianki mogą czekać na inżynierów, przekonał się w tym roku team BMW Sauber. "Po testach w tunelu wydawało się, że wszystko jest ok, tymczasem na torze zobaczyliśmy rzeczy, które nas nie ucieszyły" - mówi Kubica.
Przed sezonem 2007 zredukowano godziny testowe i zmieniono zasady oficjalnych treningów. Efekt był taki, że kierowcy wyścigowi jeździli nawet podczas piątkowych treningów przed wyścigami, chociaż większość z nich i tak zawsze brała udział w pracy nad bolidem. Z prostego powodu - nikt lepiej od nich nie ustawi im samochodu. "Nie ma lepszego sposobu na poznanie bolidu od wyjechania nim na tor" - twierdzi Coulthard. "Komputer zapisuje dane z każdego przejechanego metra, ale to kierowca prowadzi samochód i to on ma najwięcej do powiedzenia inżynierom" - dodaje kierowca Red Bulla.
Gorzej mają za to młodzi kierowcy, którzy wcześniej podczas sesji testowych nabierali doświadczenia. I to w komfortowych warunkach, bo chociaż presja jest także podczas testów (rozbicie bolidu to strata i pieniędzy, i czasu), to nieporównywalnie mniejsza od tej z oficjalnych treningów - pisze DZIENNIK.
Ale tester nigdy nie miał łatwego życia w Formule 1. Wykonuje czarną robotę i nie ma gwarancji, czy kiedykolwiek awansuje na kierowcę wyścigowego. Czeka na szansę, która nigdy może nie nadejść. Kilku zawodnikom udało się zrobić karierę, ale więkoszość z nich nigdy nie stanęła na starcie wyścigu F1. Zanim w 2007 roku Anthony Davidson został kierowcą wyścigowym teamu Super Aguri, przez lata był testerem lub zawodnikiem w innych seriach.
"Przyglądałem się, jak inni kierowcy awansowali i czekałem. To było bardzo frustrujące, bo dla tego sportu poświęciłem wszystko. Nie miałem dziewczyn, nie miałem przyjaciół. Liczyły się tylko wyścigi. Nauczyłem się, że w F1 nie wystarczy być szybkim, trzeba jeszcze mieć szczęście" - opowiada 29-letni Davidson, który nadal nie jest pewien posady na 2008 r.
Kubica od kiedy zastąpił w BMW Sauber Jacquesa Villeneuve'a ma silną pozycję. Niestety, w Barcelonie i Polak, i jego kolega z zespołu Nick Heidfeld nadal narzekali na bolidy. A czasu na wyeliminowanie błędów zostało bardzo mało. Pierwszy wyścig sezonu, w Melbourne, już 16 marca.