"To była tylko dżentelmeńska umowa" - przyznaje Listkiewicz, odnosząc się do ustaleń dotyczących wtorkowego meczu pomiędzy reprezentacją Polski a ekipą złożoną z cudzoziemców grających w Orange Ekstraklasie.
Wisła Kraków ogłosiła właśnie, że nie puści na ten mecz ani jednego z powołanych piłkarzy. A Leo Beenhakker i Jan Urban chcieliby sprawdzić aż siedmiu zawodników "Białej Gwiazdy": Pawła Brożka, Dariusza Dudkę, Wojciecha Łobodzińskiego, Marka Zieńczuka i Radosława Matusiaka w reprezentacji Polski (byłby jeszcze Adam Kokoszka, ale jego wyeliminowała kontuzja), oraz Mauro Cantoro i Clebera w kadrze cudzoziemców.
Krakowscy działacze motywują swój sprzeciw tym, że wiślacy grają ważne ligowe mecze i nie zdążą się do nich odpowiednio przygotować.
Taka postawa dziwi Michała Listkiewicza. "Termin został ustalony w grudniu - taki dzień wybrano po rozmowach między kierownictwem reprezentacji Polski, Ekstraklasą SA i PZPN-em" - podkreśla "Listek".
"Mam nadzieję, że nie jest to ostateczna decyzja Wisły" - dodaje prezes w rozmowie z dziennikiem.pl. "Zamierzam porozmawiać na ten temat z władzami krakowskiego klubu. Wtorkowy mecz jest bardzo ważny. Drużyna narodowa przygotowuje się przecież do wielkiej imprezy, jaką jest Euro. Klubowi powinno zależeć na tym, żeby Polacy zostali optymalnie przygotowani na to wydarzenie" - mówi Listkiewicz.
Prezes podkreśla, że działacze Wisły poprzez swoją decyzję zaszkodzą głównie piłkarzom "Białej Gwiazdy". "To dla tych młodych piłkarzy ogromna szansa. Mogą przekonać Leo Beenhakkera, że warto zabrać ich na mistrzostwa. Dudka, Zieńczuk, Łobodziński to przecież nie są pewniacy - wciąż walczą o miejsce w składzie na turniej" - przypomina.
PZPN nie może nałożyć na Wisłę żadnej kary, bo kadra nie zagra w terminie wyznaczonym przez FIFA. To jedynie dżentelmeńska umowa.
"Trenerzy Beenhakker i Nawałka będą rozmawiać ze szkoleniowcami Wisły. Ja również zamierzam skontaktować się z działaczami krakowskiego klubu" - kończy Listkiewicz, wierząc, że wiślacy jednak wystąpią we wtorkowym spotkaniu.