W bieżącym sezonie zawodnicy Asseco grać będą w nowej hali i liczą na kolejny sukces. Mecze ligowe będą przeplatać z występami w prestiżowej Eurolidze. Za ich głównych rywali należy uznać zespół, który w trzech ostatnich latach przegrywał w finale - PGE Turów Zgorzelec.

Reklama

Koszykarze Asseco Prokomu są u progu sezonu w niezłej dyspozycji - w poniedziałek w sparingu z jedną z najlepszych drużyn Europy ostatnich lat - CKSA Moskwa, przegrali tylko 63:64. Dobrze zaprezentował się szczególnie najlepszy zawodnik ostatniego finału ligi - Quentyl Woods (22 pkt). Z kolei PGE Turów wygrał przedsezonowy turniej Kasztelan Cup, w którym zmierzył się z Treflem Sopot, PBG Basket Poznań i Anwilem Włocławek.

"W tym roku mamy dużo trudniejszą sytuację niż w poprzednim sezonie. Zarówno władze klubu, jak i kibice muszą być ostrożni w oczekiwaniach wobec drużyny na początku rozgrywek. Mistrzostwa Europy przemeblowały nam cały program przygotowań. To wszystko będzie miało wpływ na formę drużyny na początku sezonu. Ważne jest, co dokładnie pokazał poprzedni sezon, jak się kończy, a nie jak zaczyna. Chcemy zrobić wszystko, aby kibice mogli cieszyć się z gry przez cały sezon i osiągnięć w play off" - podkreślił prezes PGE Jan Michalski.

W bieżącym sezonie na polskich parkietach zagra kilku koszykarzy, którzy wystąpili w niedawnych mistrzostwach Europy. Do PGE Turów przeszedł najlepszy strzelec w historii ligi Adam Wójcik, a jego klubowymi kolegami będą Krzysztof Roszyk i Robert Witka. Z kolei w drużynie Anwilu za rozgrywanie odpowiedzialny będzie Krzysztof Szubarga, a liderem Asseco pozostanie David Logan. W obu teoretycznie najsilniejszych ekipach ligi zagrają też reprezentanci Niemiec - Jan-Hendrik Jagla (Asseco Prokom) oraz mający polskie korzenie Konrad Wysocki (PGE Turów).

Reklama

"Asseco Prokom i Turów są poza zasięgiem. Od trzeciego miejsca w dół każdy może wygrać z każdym" - uważa trener PBG Basket Poznań Eugeniusz Kijewski. Kilku znaczących w ostatnich latach polskich koszykarzy przeniosło się za granicę. Najważniejsze dla poziomu rozgrywek ubytki to Łukasz Koszarek i Filip Dylewicz, którzy będą występować we Włoszech.

Sporo zamieszania wywołał system licencyjny. Warunków nie spełniły m.in. drużyny Stali Ostrów Wlkp. i Basketu Kwidzyn. W tych miastach kibice "odpoczną" od ligowej koszykówki na najwyższym poziomie. W ostatniej chwili, po odwołaniach, licencję otrzymały Polonia Azbud Warszawa, powracająca do ekstraklasy po kilkuletniej przerwie Stal Stalowa Wola orazzupełny nowicjusz - Polonia 2011 Warszawa, której drużyna oparta jest o bardzo młodych koszykarzach wspartych m.in. 34-letnim Leszkiem Karwowskim.

Dopiero pod koniec sierpnia Rada Nadzorcza PLK "zaprosiła" do rozgrywek Znicz Jarosław, który w ostatniej chwili pozyskał sponsora, a wcześniej nie przeszedł weryfikacji finansowej. Decyzję tłumaczono m.in. kalendarzem rozgrywek. Dzięki Zniczowi w ekstraklasie wystąpi parzysta liczba zespołów - 12.

Reklama

Natomiast z możliwości wykupienia za 400 tys. złotych tzw. dzikiej karty skorzystał tylko Trefl Sopot, choć władze Polskiej Ligi Koszykówki (PLK) odpowiednie pisma skierowały do prezydentów kilku dużych miast, gdzie kibice nie mogą oglądać ligowej koszykówki.

"Kraków, Szczecin, Katowice, Lublin, Rzeszów i Katowice. Tam m.in. chcielibyśmy widzieć ekstraklasę koszykarzy. Myślę, że przyszłość koszykówki leży właśnie w większych miastach i za rok czy dwa one skorzystają z okazji" - powiedział prezes PLK Janusz Wierzbowski.

W najbliższym sezonie przez cały mecz w składzie każdej drużyny powinno przebywać na parkiecie co najmniej dwóch Polaków, niezależnie od wieku. W poprzednim w PLK obowiązywał przepis o tym, że w drugiej kwarcie musiał grać polski młodzieżowiec (do 22 lat), a ponadto w całym meczu musiał przebywać na parkiecie co najmniej jeden Polak.