"Jesteśmy bardzo zadowoleni, to imponujący wynik" - ocenia Marian Kmita, szef sportu w Polsacie, który zorganizował sobotnią galę Polsat Boxing Night. "Wystarczy powiedzieć, że pod względem oglądalności pojedynek wieczoru przebił nawet finał mistrzostw Europy siatkarzy z udziałem Polaków, który przyciągnął przed ekrany telewizorów 6 milionów widzów" - dodaje Kmita.

Reklama

"Rzeczywisty wynik mógł być nawet wyższy i sięgnąć 13 milionów, ponieważ badania uwzględniają jedynie liczbę gospodarstw domowych w których ogląda się dany program" - dodaje Przemysław Garczarczyk, koordynator pobytu w Polsce Gołoty, Adamka oraz oficjeli z federacji IBF i agencji promotorskich.

"To prawda, obliczając te dane przyjmuje się przelicznik 1,6" - uzupełnia Kmita.

Dotychczas rekordową walką bokserską pod względem oglądalności był pojedynek Gołoty z Timem Witherspoonem z 1998 roku, którą obserwowało prawie 11 milionów widzów. "Kryteria porównawcze w przypadku tych dwóch wydarzeń są względne. Dziś jest zupełnie inna sytuacja na rynku mediów, jest znacznie więcej stacji i kanałów" - zaznacza Kmita.

Reklama

Sport i show

W sobotę w Łodzi dało się odczuć atmosferę wielkiego wydarzenia.

Niekoniecznie stricte sportowego. Na trybunach nie było jednego wolnego miejsca, ale nie była to typowo bokserska publiczność. W strefie vip aż roiło się od znanych osób i pań w strojach wieczorowych. "Nie widzę w tym nic złego, ważne że sportowcy podeszli do gali w sportowy sposób.

Reklama

"Polsat wyłożył duże pieniądze, chciał zrobić to w ten sposób i pokazał, że te rzeczy można połączyć" - ocenia Garczarczyk, który widział wiele imprez bokserskich w Stanach Zjednoczonych.

"Może tylko niepotrzebnie zaplanowano niektóre atrakcje, np. to że bokserzy przed walkami zjeżdżali windą, bo zawodnicy chcą jak najszybciej znaleźć się w ringu. Był też problem z matą w ringu, która była śliska. To mogło zaważyć na wyniku walki wieczoru tej wspaniałej gali. Na szczęście tak się nie stało, ale zarówno Adamek jak i Gołota poślizgnęli się po dwa razy" - zdradza Garczarczyk.

"Zawsze przegrany może stwierdzić, że była za długa droga albo że ring był zły. Ja chcę podkreślić, że gala stała na wysokim poziomie sportowym. Walki Masternaka czy Kosteckiego naprawdę mogły się podobać, inne również. Był to pokaz dobrego boksu i dowód na to, że polskie pięściarstwo zawodowe to nie jest atrapa z tektury" - ocenia Kmita.

Drabina dla Adamka

Sam pojedynek najbardziej znanych polskich bokserów, choć rozpalił publiczność do granic wytrzymałości, nie spełnił jednak wszystkich oczekiwań. "Chciałem, żeby walka skończyła takim wynikiem, który będzie inspirował do rewanżu. Nie chciałem nokautu, bo to rozstrzyga sprawę definitywnie" - zaznacza Kmita. "Dziś żaden rewanż nie ma już sensu. Andrzejowi Gołocie trzeba postawić pomnik i tu zgadzam się ze Zbigniewem Bońkiem, który powiedział, że czeka na Gołotę w galerii zasłużonych sportowców. Może zrobimy mu ładny benefis, ale odpowiedniej kategorii. Na przykład walkę z Riddickiem Bowem" - dodaje Kmita.

Polsat zamierza organizować jednak swoje bokserskie gale trzy razy do roku. Problemem może być tylko zakontraktowanie równie atrakcyjnej co w sobotę walki wieczoru. W końcu Adamek i Gołota to wyjątkowe postacie w polskim boksie. "Wiążemy duże nadzieje z Adamkiem. Ta gala da nam odpowiedź na pytanie, jakie pieniądze możemy zgromadzić i co za tym idzie jak atrakcyjnych zawodników możemy zakontraktować. Sam Tomek też deklaruje, że chciałby walczyć w Polsce. A myślę, że powalczy jeszcze ładnych parę lat" - dodaje szef sportu w Polsacie.

Wynik walki z Gołotą poszedł w świat i już pojawiły się pierwsze spekulacje co do następnego pojedynku Adamka. Kathy Duva z Main Events zapowiedziała, że rywalem Polaka może być David Tua. Walką z "Góralem" jest ponoć zainteresowany również były mistrz świata Uzbek Rusłan Czagajew, a walka miałaby się odbyć w Niemczech.

"Mam wielkie uznanie dla Gołoty, że zdecydował się na tę walkę, bo w ten sposób pomógł Adamkowi w karierze. Ustawił mu drabinę w wadze ciężkiej, a Tomek teraz musi się po niej wspiąć" - podsumowuje Kmita.