Jest mi bardzo smutno. Nie mogłem początkowo uwierzyć, mimo że się tego w pewnym sensie spodziewaliśmy. Współczuję rodzinie, jego najbliższym, przyjaciołom. Czuję teraz tylko wielki żal - dodał wicemistrz Europy z Tampere (1981).

Kosedowski zapamięta go jako wesołego, pełnego humoru człowieka. Ciągle wszystkich rozśmieszał. Miał niezwykłe poczucie humoru. Przy każdej okazji opowiadał anegdoty, sypał dowcipami z rękawa. Czasami słuchałem jego kawałów setki razy, a za każdym razem śmiałem się niemal do łez - zazmaczył.

Reklama

Spędzili razem dużo czasu, ale nigdy nie znudzili się swoim towarzystwem. Przez rok widywaliśmy się każdego dnia, jednak nie zabrakło nam nigdy tematów do rozmowy. Rozweselał mnie na każdym kroku. Był wspaniałym mówcą; tyle już o nim napisano, że chyba więcej powiedzieć nie można"- ocenił Kosedowski.

Po raz ostatni widzieli się 26 maja na Pikniku Olimpijskim w Warszawie. Uścisnęliśmy się serdecznie, a przez głowę przeleciała mi myśl, że może po raz ostatni się widzieliśmy. Między sobą, bokserami rozmawialiśmy, że nie jest z Jurkiem najlepiej. Kiepsko wyglądał i myślę, że po zawale nie wszystko nam powiedziano - przyznał.

W grudniu słynny pięściarz doznał rozległego zawału podczas benefisu Daniela Olbrychskiego w Warszawie. Potem przechodził codzienną, żmudną rehabilitację. Pracował z fizjoterapeutą i logopedą. Jak mówił wówczas jego syn Waldemar, ojciec wraca na prostą, jest coraz lepiej.

Jerzy Kulej urodził się 19 października 1940 roku w Częstochowie. Oprócz dwóch złotych medali igrzysk olimpijskich (Tokio 1964 i Meksyk 1968), w dorobku miał tytuły mistrza (1963, 1965) i wicemistrza Europy (1967). Ośmiokrotnie był mistrzem kraju (1961-1970).