Wczoraj zespół ogłosił podpisanie kontraktu z DIAC, instytucją finansową należącą do francuskiego RCI Bank. Kontrakt obejmuje pięć wyścigów - poczynając od rozgrywanego w ten weekend grand prix Australii aż po GP Monako w połowie maja. To już czwarta firma, po Ładzie, producencie systemów hamulcowych MOVIT i gigancie branży IT Hewlett Packard, która związała z Renault swoją strategię marketingową. Wygląda na to, że team staje na nogi finansowo. A jeszcze kilka miesięcy temu groziło mu zamknięcie. W tzw. aferze singapurskiej szefowi Renault Flavio Briatoremu udowodniono, że nakłaniał jednego z kierowców Nelsona Piqueta Jra do spowodowania wypadku, aby zapewnić przewagę Fernando Alonso. W rezultacie Briatore z hukiem opuścił nie tylko team, ale i Formułę 1. Wycofał się też największy sponsor - ING. Team był w tarapatach, bo jego właściciel - francuski producent samochodów - tracił entuzjazm do inwestowania w kosztowne wyścigi. Przetrwał, bo większościowy pakiet udziałów zdecydował się wykupić luksemburski biznesmen Gerard Lopez, właściciel Genii Capital.

Jednak podpisywane obecnie kontrakty tylko częściowo są wynikiem sprawnych działań nowego zarządu. Zarówno Łada, jak i DIAC są bowiem kapitałowo powiązane z Renault, który wciąż ma udziały w teamie. Francuska firma w 2008 roku została udziałowcem VAZ, rosyjskiego producenta Łady (jej zaangażowanie w F1 przy solidnym wsparciu finansowym rosyjskiego rządu to także efekt obecności rosyjskiego kierowcy Witalija Pietrowa). Natomiast RCI Bank to nic innego jak Renault Crédit International, należący do Renault lider francuskiego rynku w finansowaniu transakcji samochodowych.

Reklama